Minęły trzy lata od śmierci Anny Boleyn na szafocie. Król
Henryk w tym czasie zdążył poślubić jej dworkę, Joannę Seymour, i przeżyć z nią
szczęśliwie trzy lata. Narodził się wreszcie tak długo oczekiwany następca
tronu – mały książę Edward. Jednak Joannie nie dane było cieszyć się synkiem
zbyt długo – wkrótce bowiem zmarła (prawdopodobnie z powodu gorączki
poporodowej), a król po raz kolejny został wdowcem. Henryk nie trwał długo w
tym smutnym stanie i nie spoczął na laurach. Jeden syn to skarb, ale gdyby narodziło
się ich więcej, wtedy dopiero tron i pokój w kraju byłyby zabezpieczone. Poza
tym Henryk bez kobiety u boku nie byłby prawdziwym Henrykiem VIII Tudorem.
Rozgrywające się wydarzenia przedstawiane są z trzech
różnych punktów widzenia – narratorkami są trzy kobiety: Anna Kliwijska (nowa
wybranka króla), Jane Boleyn (szwagierka Anny Boleyn) oraz Katherine Howard (przyszła
dwórka nowej królowej).
Anna całe swe życie spędziła na dworze swego brata, księcia
Kliwii, który nie był wzorem cnót i braterskich uczuć. Uwielbiał bowiem znęcać
się nad siostrą, a ta, stawiając mu ciągły opór i dzielnie wszystko znosząc,
stała się dla niego cierniem w oku. Książę karał swoją siostrę za różne
wymyślone przewiny, najczęściej ręką matki, która całkowicie stała po jego
stronie. Największym pragnieniem młodej Anny była wolność – wyrwanie się z tego
małego dworu i spod władzy brata.
I oto nadeszła dla niej szansa – Henryk, król Anglii,
poszukiwał dla siebie nowej żony i jego wybór miał paść na jedną z sióstr
księcia Kliwii. Anna miała głęboką nadzieją, że to właśnie jej przypadnie ten
zaszczyt i tak też się stało. Nareszcie mogła uwolnić się od brata. Była
szczęśliwa, że zostanie królową, chciała nią być, obiecała samej sobie wiele
rzeczy, ustaliła zasady, którymi będzie się kierowała.
Ze strachem przed nieznanym, ale też i z pozytywnym
nastawieniem, wyruszyła do Anglii, ku nowemu życiu.
Wielu rzeczy musiała się nauczyć: języka, zasad panujących
na angielskim dworze, tak różnym od jej rodzinnego, ale przede wszystkim musiała
poznać osobowość króla. Nowy świat od początku nie był dla niej łatwy –
zwłaszcza, że przy pięknych strojach angielskich dam, sama wyglądała dość
topornie w swej surowej, kliwijskiej sukni.
Pierwsze spotkanie Anny z królem nie należało do udanych i
prawdopodobnie właśnie ono zaważyło na przyszłości nowej królowej. Henryk w jej
oczach ujrzał siebie takim, jakim widzą go ludzie i to nim wstrząsnęło. Na
chwilę runęła zasłona, którą narzucił na swój własny umysł.
Dworką nowej królowej zostaje młodziutka Katarzyna Howard.
Wydaje się ona jeszcze dzieckiem, ma dość niefrasobliwe podejście do świata.
Uwielbia zliczać wszystko co posiada i przećwiczyć sobie wcześniej każde
wydarzenie, które ma w jej życiu nastąpić. Do tej pory mieszkała w posiadłości
swojej babki, dzieląc komnatę z innymi, podobnymi jej dziewczętami. Wdała się
tam w romans z Franciszkiem Derehamen, który naturalnie wydawał jej się wówczas
miłością życia.
Przenosiny na dwór były dla Katarzyny spełnieniem marzeń.
Nowe suknie, biżuteria, tańce, zabawy, maskarady, młodzi mężczyźni – to było
sensem jej życia. Podobała jej się rola dworki.
Tomasz Howard, głowa rodu i wuj dziewczyny, zaplanował
jednak dla niej inną przyszłość. Stała się kolejną marionetką w jego rękach,
środkiem mającym zapewnić rodzinie zaszczyty i większe bogactwa.
Na dwór wraca również, uratowana przez Tomasza Howarda, Jane
Boleyn, wdowa po Jerzym Boleynie i szwagierka ściętej królowej. Jest ona
postacią dość osobliwą. Swoimi oskarżeniami posłała męża i jego siostrę na
szafot, cały czas jednak próbuje bronić samej siebie, a wyrzuty sumienia
powracają do niej na każdym kroku. Jane zdarza się widywać oczami wyobraźni (a
może nie tylko?) Jerzego i Annę, śmiejących się, pięknych i pełnych życia. W
jej wypowiedziach widać podziw dla tej pary, zazdrość o miłość, jaką Jerzy
darzył siostrę oraz pewnie niezbyt zdrowie pragnienia. Jane na każdym kroku
usprawiedliwia swoje postępowanie. Nigdy nie rozmawia o tych, nie tak znowu
dawnych, wydarzeniach z innymi, wszystko
roztrząsa w swojej głowie.
Naturalnie jej powrót na dwór ma związek z interesami rodu
Howardów. Spełnia polecenia głowy rodu, nawet jeśli kolidują z jej już i tak
nadwerężonym sumieniem.
Pozycja królowej Anny staje się coraz bardziej niepewna.
Król nie jest w stanie spełnić z nią obowiązku małżeńskiego, oskarżenie wisi
nad głową młodej niewiasty niczym katowski topór, gotowe runąć w każdej chwili
i pozbawić ją życia. Jane Boleyn knuje swe spiski, aby król mógł spokojnie
odsunąć swą żonę i pojąć nową – młodą Katarzynę Howard.
Nikt nie może być pewny swego na dworze Henryka VIII.
Trzecia część cyklu tudorowskiego była dla mnie pewnym
zaskoczeniem. Opisano w niej życie Henryka po Annie Boleyn, aż do jego śmierci
– czyli czasy znane mi w mniejszym stopniu. Trochę żałuję, że pani Gregory nie
opisała również losów Jane Seymour oraz Katarzyny Parr – ostatniej żony, o której
nie wiedziałam wówczas nic, ale po drobnych poszukiwaniach mogę stwierdzić, że
była bardzo ciekawą postacią i o niej również chciałabym poczytać.
Lektura „Dwóch królowych” wywarła na mnie nieco inne
wrażenie, niż lektura „Kochanic króla”, do której to książki mam dość
emocjonalne podejście.
Tym razem pani Gregory przedstawia nam angielski dwór okiem
trzech powiązanych z nim kobiet, które różnią się od siebie niemal wszystkim.
Dla Anny z Kliwii Anglia jest nowością. Dzięki niej patrzymy
na dwór, kraj i króla nowym okiem, dostrzegamy sprawy, które dla dworzan są jak
najbardziej naturalne, natomiast młodą królową z obcej ziemi dziwią i
zaskakują. Uczymy się wszystkiego razem z nią i dość szybko stwierdzamy, że
gdyby dano jej szansę, Anna byłaby naprawdę wspaniałą królową.
Anna ukazuje się nam jako bardzo sympatyczna dziewczyna,
mająca swoje zasady, inteligentna i odważna. Udaje jej się zaprzyjaźnić z
dziećmi króla, o dziwo szczególnie z królewną Marią (mimo iż różni je religia,
a poglądy Marii na sprawę protestantów są bardziej niż surowe). Śledząc jej
historie wydaje nam się, że słuchamy opowieści przyjaciółki – bo taka właśnie
wydaje się Anna – ciepła dziewczyna z sąsiedztwa. I podświadomie chcemy, żeby
wszystko jej się w życiu ułożyło.
Jest tak inna od Anglików – jak gdyby bardziej rozsądna i
jako jedyna dostrzegająca prawdę o królu i dworze, jako jedyna nie starająca
się (za przeproszeniem) wejść mu w tyłek za wszelką ceną, żeby tylko uszczknąć
coś dla siebie.
Katarzyna Howard jest w tej powieści dość swoistym powiewem
humoru. Nie raz zdarzyło mi się uśmiechnąć, czytając jej – skądinąd całkiem
trafne – spostrzeżenia. Na pierwszy rzut oka wydaje się osobą dość pustą, głupiutką
trzpiotką, dla której liczy się tylko własne szczęście, dobrobyt i dobra
zabawa. Z drugiej strony widzimy jednak po prostu młodą dziewczynę, która tak
naprawdę nie miała zbyt dobrych wzorców, jeśli chodzi o naukę życia i jest jeszcze
dzieckiem, którym łatwo kierować. Jej narracja charakteryzuje się ogromną
bezpośredniością i częstym obliczaniem swego dobytku. Katarzyna wprowadza
odrobinę zabawy do tego sztywnego, przerażonego dworu.
Jane Boleyn z kolei nosi znamiona choroby psychicznej. Byłam
nieco poirytowana z jej powodu, gdy cały czas próbowała wybielać swoje
postępowanie w stosunku do Jerzego i Anny. Uważała się za ich przyjaciółkę –
czy może raczej z całego serca chciała nią być.
Przeszłość zdecydowanie rządzi jej teraźniejszością.
Uff, to chyba najbardziej pisana na raty recenzja w moim
skromnym dorobku. Mam tendencję do nadmiernego rozgadywania się o Tudorach :)
Podsumowując mój wywód, „Dwie królowe” utrzymują poziom
swojej poprzedniczki, spotykamy się tutaj z różnorodnością narracji, bo każda z
trzech kobiet przedstawiających nam swą historię na dworze Henryka jest inna i
pani Gregory znakomicie te różnice między nimi oddała. Mamy nieco humoru,
romansu i niepewności, notkę od autorki na temat historii oraz dowód na ogrom
pracy, jaki po raz kolejny włożyła w swoje dzieło – spis książek, z których
czerpała informacje na temat angielskiego świata tamtych czasów.
A następna część tudorowskiego cyklu już na mnie czeka :)
Moja ocena: 10/10
Jestem jak na razie w trakcie czytania "Wiecznej księżniczki" i no cóż... Nic nie mówię, dowiesz się w swoim czasie. :D
OdpowiedzUsuńPomimo tego, że tę już pozycję uważam za dość pokaźnych rozmiarów to następne "Kochanice króla" to już w ogóle niezła cegiełka. "Dwie królowe" są od razu po nich, więc ich również jestem ciekawa. W ogóle mam w planach przeczytać wszystkie powieści Gregory. :D
No i okładki są naprawdę piękne. Ja na swoją wręcz napatrzeć się nie mogę. ^^
Przepiękne wydanie!
OdpowiedzUsuńJuż chyba to mówiłam, ale MUSZĘ szybko zdobyć książki pani Gregory, a każda ich recenzja wywołuje u mnie wielką zazdrość, że jeszcze tego nie zrobiłam.:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie dziwne, że autorka nie poświęciła więcej miejsca Jane Seymour czy Katarzynie Parr. Ach, książki Gregory ciągle przede mną :-) A Ty widzę już coraz więcej książek zdobyłaś!
OdpowiedzUsuńMam jedną książkę pani Gregory u siebie na półce, chociaż nie są to do końca moje klimaty, chętnie ją przeczytam mimo wszystko :)
OdpowiedzUsuńObserwuję + zapraszam do siebie;)
Książkę czytałam i jak i pozostałe pozycje tej autorki uważam za świetne.
OdpowiedzUsuń