Znacie bajkę o Czerwonym Kapturku? Mała dziewczynka w
charakterystycznym czerwonym wdzianku wyrusza do mieszkającej głęboko, głęboko
w lesie babci, aby zanieść jej nieco prowiantu, po drodze spotyka wilka, który
jest tak wygłodniały, że musi zjadać kościste dzieci i żylaste babcie, wilk
zaspokaja swój głód i spokojnie zasypia, a wtedy pojawia się dzielny
drwal/myśliwy, który niczym zawodowy chirurg przeprowadza operację wyjęcia
jeszcze niestrawionych babci i Kapturka, po czym wspaniała trójka w iście
pomysłowy sposób pozbywa się wilka. Znajome, prawda? No cóż, to nie do końca
było tak.
Wioska Daggorhorn jest otoczona lasem, a jej mieszkańcy żyją
w ciągłym strachu przed Wilkiem, któremu co miesiąc składają ofiarę, aby nie
zaczął atakować ludzi. Ów Wilk nie jest wcale zwyczajnym czworonożnym, większym
i agresywniejszym psem, a wielkim, strasznym i krwiożerczym wilkołakiem.
Tam właśnie mieszka młoda Valerie, która jako jedna z
nielicznych widziała Wilka i przeżyła to spotkanie. Dziewczyna czuje, jak bardzo
różni się od pozostałych mieszkańców wioski, a zwłaszcza od swoich przyjaciółek
i pięknej, słodkiej siostry Lucie. Wioskowe młode dziewczęta uwielbiają spędzać
czas na marzeniach o przystojnych chłopcach, którzy je pokochają. Wszystkie jak
leci wzdychają do Henry’ego, syna kowala. Valerie również dostrzega walory
młodzieńca, ale nie rozumie uczuć swoich przyjaciółek. Nie spieszno jej do
miłości. Do czasu, aż w wiosce na powrót pojawia się jej przyjaciel z
dzieciństwa, Peter, który wraz z ojcem dawno temu został wygnany z wioski. Pomiędzy
Valerie a Peterem rodzi się silna chemia, która coraz bardziej przyciąga ich do
siebie.
Mieszkańcy Daggorhorn próbują żyć zwyczajnie, wszystko
jednak jest podporządkowywane strachowi przed Wilkiem. Jednak gdy na niebie pojawia
się krwawy księżyc, a Wilk po raz pierwszy od długiego czasu morduje człowieka,
ludzie postanawiają wziąć wreszcie sprawy w swoje ręce i zabić Wilka. Miejscowy
ksiądz, ojciec Anthony wzywa nawet w tym celu ojca Solomona, specjalistę od
zabijania wilkołaków.
Solomon wprowadza mnóstwo zamętu w życiu wioski – zwraca
uwagę na to, że każdy może być Wilkiem, tak jak kiedyś była nim jego żona. W
serca mieszkańców Daggorhorn wkrada się podejrzenie, spoglądają nieufnie na
bliskich im ludzi, podejrzewając każdego.
Valerie również udziela się wioskowy niepokój. Podejrzewa
nawet własną babcię i Petera… Największego szoku jednak doznaje, kiedy okazuje
się, że jako jedyna potrafi rozmawiać z Wilkiem.
„Dziewczyna w Czerwonej Pelerynie” została napisana na podstawie
filmu o tym samym tytule,
który miał być nieco mroczniejszą adaptacją znanej bajki. Czy był? No cóż… Oglądałam go już jakiś czas temu i muszę przyznać, że okazał się nieco rozczarowujący, mimo iż nie obeszło się bez zaskoczenia. Chociaż może to ja miałam za duże wymagania?
który miał być nieco mroczniejszą adaptacją znanej bajki. Czy był? No cóż… Oglądałam go już jakiś czas temu i muszę przyznać, że okazał się nieco rozczarowujący, mimo iż nie obeszło się bez zaskoczenia. Chociaż może to ja miałam za duże wymagania?
W każdym razie nie ma to być ocena filmu, a książki. I tutaj
książka wypada według mnie o wiele lepiej, jak to zwykle bywa. Cała historia
jest bardzo wciągająca i nieco nieprzewidywalna. Autorka bardzo zmyślne nam te
nieprzewidywalne momenty podaje. Bo mamy takie sielankowe sceny, niby nic się
nie dzieje, zwykłe wiejskie życie, sianokosy i te sprawy. Zazwyczaj jest to
cisza przed burzą i już po kilku stronach mamy akcję pełną niebezpieczeństw i
nie wiemy, czy zginie jedna osoba, czy może połowa wioski.
Kiedy nie zmagamy się z Wilkiem i jego sprawami, przyglądamy
się miłosnym rozterkom Valerie. Tak, bo i tutaj nie mogło się obejść bez
miłosnego trójkąta. Jak już wcześniej wspomniałam Valerie zaczyna pałać
ogromnym uczuciem to swojego przyjaciela z dzieciństwa, Petera. Peter jest
super przystojny i męski, a do tego otacza go pewna złowroga aura, za którą
odpowiada wygnanie jego i jego ojca z wioski. Nasz dwójeczka była wtedy co
prawda dziećmi, ale nie przeszkadza im to pokochać się od pierwszego wejrzenia,
gdy spotykają się ponownie jako nastolatkowie. Valerie nie byłaby też typową „bohaterką
idealną”, gdyby nie kochał się w niej najprzystojniejszy chłopak w okolicy. Tym
razem mówię o Henry’m, synu kowala, do którego wzdycha żeńska część
społeczności. A on na przekór biednym dziewojom musiał akurat wybrać Valerie i
nawet posunął się do poproszenia o jej rękę. Tak więc nasza bohaterka może
zdecydować, czy woli spokojny żywot u boku wioskowego bogacza, którego bądź co
bądź nawet lubi, czy też ucieczkę z pożądanym Peterem, który chce dać jej
przede wszystkim wolność.
Raz. Nasza Valerie dostaje od babci piękną, czerwoną
pelerynę. Efekt jest dość piorunujący, jeśli brać pod uwagę fakt, że mieszkańcy
Daggorhorn raczej lubują się w odcieniach szarości i stonowanych kolorach.
Dwa. Babcia, która mieszka w lesie poza wioską. Bardzo
odważne, zważywszy na grasującego po lesie Wilka. Babcia to dodatkowo osóbka
dość tajemnicza – zna się na ziołach i takie tam.
Trzy. Wilk. Czy może raczej wilkołak. Który co prawda nie
chce zjeść Valerie i babci, ale resztę wioski jak najbardziej.
Cztery. Drwal. Czyli Peter, ukochany naszej Valerie. I tu
pojawia się mały klopsik – bo Drwal też może okazać się Wilkiem.
A na piątym miejscu umieszczam gadkę o dużych oczach i
wielkich zębach, bo i ona pojawia się w książce.
„Dziewczyna w Czerwonej Pelerynie” to ciekawa historia.
Potrafi wciągnąć i utrzymać przy sobie czytelnika, chociaż idealna nie jest. I
na pewno nie nazwałabym jej mroczną gotycką powieścią, jak sugeruje okładka.
Czyta się dobrze, chociaż czegoś mi w niej zdecydowanie brakuje. Nie potrafię
określić, co to może być, zwłaszcza że powieść na pewno nie jest zła, a i
rozwiązanie zagadki niejednego może zaskoczyć. Chyba że oglądał film, jak ja.
Polecam szczególnie tym, którzy lubią poznawać nowe
interpretacje znanych bajek. Tym, którzy nie lubią trójkątów miłosnych raczej
odradzałabym spotkanie z „Dziewczyną…”.
Moja ocena: 8/10
PS: Zdjęcia rozpoczynające post pochodzą z książki :)
Film widziałam, również mnie nie zachwycił ;) A co do lektury książki to wkrótce sama się przekonam. Czeka na półce ;)
OdpowiedzUsuńChętnie kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCiekawa alternatywa dla Czerwonego Kapturka, w sumie chętnie bym się z tą książką zapoznała. Ale serio to książka powstała na podstawie filmu, a nie odwrotnie? Niespotykana sprawa :P
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu oglądałam ekranizację tej książki i bardzo mi się ona podobała. Lubię tego typu klimaty. Po powieść z pewnością też sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMi bardzo się podobała. muszę jeszcze obejrzeć film. mam nadzieję że trafi również w mój gust.
OdpowiedzUsuńna książkę się raczej nie skuszę, ale film za to chętnie obejrzę :)
OdpowiedzUsuń