poniedziałek, 23 marca 2015

34# Recenzja: Colleen Hoover - Hopeless






Ona – Sky Davis – zwyczajna, ale bardzo niezwyczajna nastolatka. Nie uczęszcza do szkoły, ponieważ mama woli ją uczyć w domu. Nigdy nie miała telefonu, komputera, telewizora. Ma za to jedną najlepszą przyjaciółkę i opinię dziewczyny lekkich obyczajów. Od innych przedstawicielek jej płci odróżnia ją także fakt, że pieszczoty chłopców nie sprawiają jej w ogóle przyjemności – czuję się wtedy otępiała i raczej znudzona.

On – Dean Holder – chłopak o opinii awanturnika. Przeżył naprawdę ciężki rok. Ludzie plotkują, że spędził go w poprawczaku. Teraz wraca do miasta i postanawia jako tako poukładać sobie życie, chociaż demony przeszłości ciążą jak kamień na jego sumieniu.

Tych dwoje trafia pewnego dnia do jednego zwyczajnego spożywczaka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, ot zwykłe spotkanie dwojga nieznajomych, które przechodzi bez echa.
Jednak w ciele Sky dzieje się coś dziwnego. Gdy dostrzega Holdera, jej serce zaczyna szybciej bić, a dziewczyna orientuje się, że po raz pierwszy jakiś chłopak się jej podoba.
Aby następnie śmiertelnie ją wystraszyć, gdy biegnie za nią na parking i wypytuje, czy na pewno ma na imię tak, jak ma na imię.
Chociaż Holder zachowywał się jak wariat, Sky nie może wyrzucić go z pamięci. Koleje losu sprawiają, że ta dwójka coraz bardziej się do siebie zbliża, a przed Sky otwierają się karty przeszłości, które dla jej dobra powinny jednak zostać zakryte.






Nie przeczę, że obietnica tajemnicy, którą będę mogła powoli odkrywać wraz z bohaterami była tym, co mnie początkowo najbardziej kusiło w „Hopeless”.  Co prawda dość szybko zorientowałam się, jak mniej więcej wyglądała przeszłość Sky i jakie straszne rzeczy się wówczas wydarzyły, nie odebrało mi to jednak przyjemności z czytania.

Historia Sky i Holdera w zasadzie już od początku wciągnęła mnie na amen. Znów mogłam poczuć to przyciąganie, które sprawia, że gdy otwierasz daną książkę, nie możesz się od niej oderwać, dopóki nie dowiesz się wszystkiego, a jeśli musisz ją odłożyć z powodu innych obowiązków, to masz ochotę wracać do niej w każdej wolnej chwili. „Hopeless” to właśnie taki książkowy magnes.

Holder dość szybko stał się jednym z moich ulubionych, książkowych amantów. Chłopak prawie-idealny, który pod koniec powieści doprowadził do spadku swej idealności wypowiadając dwa-trzy zdania, na które moja waleczna natura kręciła nosem. Gdyby mój chłopak coś takiego powiedział, pewnie zostałby przeze mnie pobity, ale Sky wcale to nie przeszkadzało. No cóż, jej chłopak, jej wymagania.

Bardzo polubiłam też Breckina. Wnosi dużo słońca do tej powieści, która sama w sobie jest raczej tworem słodko-gorzkim.

Nasza główna bohaterka ma pewne swoje wady, jednak każdy mól książkowy może poczuć do niej nutkę sympatii. Bo Sky też uwielbia czytać. I czyta z Holderem. Aww… To było słodkie.
Ponadto piecze ciasta. A ja bardzo lubię piec, więc ma u mnie dodatkowy plus. Ma też takowy za nieprzejmowanie się złośliwymi opiniami innych. Bardzo przydatna to cecha w dzisiejszym świecie, gdzie często ludzie podstawiają sobie nogi, czasem nawet nie robiąc tego celowo.

Słów kilka o tym, co mi się nie podobało. Nie ma tego dużo i szybko przez to przebrniemy, aby pozytywy zostawić na deser.
Dobra, zaczynamy.

Numer 1: Seks jako lek na problemy. Stało się coś złego? Pokochajmy się, żeby o tym zapomnieć. Masz zmartwienie? To nic, zaraz będzie seks i poczujesz się lepiej. Rozumiem, że w niektórych momentach zbliżenia między bohaterami miały nawet pewien symboliczny charakter, coś mi jednak w tym wszystkich zgrzytało. Dodatkowo w pewnym momencie mój zmęczony mózg przeinaczył słowa Holdera i wyszło mi coś nieprzyjemnego. Aż musiałam kilka razy przeczytać ten fragment, żeby się zorientować, że nie miał na myśli tego, co myślałam, że miał.

Numer 2: Słowa Holdera, które zniszczyły jego prawie-idealny wizerunek w moich oczach (nie te, o których mówię w punkcie 1).

Numer 3: Chociaż bardzo się cieszę, że wszystko skończyło się tak, jak się skończyło, to jednak znów coś mi w niektórych momentach nie pasowało. Jakby rozwiązania pewnych spraw zostały stworzone po to, aby zakończenie było takie, a nie inne, nawet jeśli wydają się nieco sztuczne.

Dobra, tyle. Koniec złości. Teraz fajności.

Numer 1 : Bardzo wciągająca, ciepła lektura, pomimo gorzkiego posmaku złych wydarzeń. Pomaga znów uwierzyć w bezinteresowną miłość.

Numer 2 : Styl autorki. Czyta się szybko i przyjemnie. Nic nie zgrzyta, nie ma się ochoty pluć przecinkami i powtórzeniami.

Numer 3: Przygotujcie chusteczki. Jestem wrażliwa, jednak nie aż tak, aby płakać na każdej książce. Książka naprawdę musi się postarać, żeby wycisnąć ze mnie łzy. „Hopeless” się udało. Kilka razy.

Numer 4: Intryga całkiem ładnie spleciona. Wszystko na koniec prawidłowo się ze sobą łączy, każdy element układanki pasuje, nie ma brakujących puzzli.

Numer 5: Holder. Chociaż wciąż nie mogę mu wybaczyć tego, o czym zaczynam już pisać trzeci raz.

Numer 6: Chociaż wzbraniałam się przed jej przeczytaniem, już mogę powiedzieć, że pojawi się za rok w Najlepszych Książkach 2015. Zdobyła moje serce.

Numer 7: Niby romans jak to romans, niby YA/NA podobne do innych, ale jednak ma w sobie to coś. Nie jestem jakąś szczególnie wielką fanką romansów, historia miłosna musi coś w sobie mieć, żeby mnie ująć. Tutaj znalazłam tę właśnie małą iskierkę, a składają się na nią te wszystkie plusy, które wymieniam plus te, których nawet nie potrafię określić.

Numer 8: Ma ładną okładkę.

Numer 9: Holder.

„Hopeless” bardzo pozytywnie nastawiło mnie do twórczości pani Colleen Hoover (to mój debiut, jeśli chodzi o książki tej pisarki). Miałam w planach poznać od razu wszystkie trzy części tej historii, jednak sięganie po „Losing Hope” bez zrobienia sobie krótkiej przerwy pomysłem najlepszym nie było.
Dlatego nie róbcie tego błędu, co ja i dajcie sobie przez chwilę odetchnąć. Jeśli spodobała Wam się ta historia, pozwólcie jej chociaż trochę rozejść się po kościach i wtedy czytajcie dalej.




HOPELESS

 Hopeless     Losing Hope   l   Szukając Kopciuszka







 Colleen Hoover, Hopeless (Hopeless), tom 1, Wydawnictwo Otwarte, 424 strony



7 komentarzy:

  1. Od dłuższego czasu mam ją w planach. Nie czytałam jeszcze niepochlebnej recenzji więc w końcu się skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno niedługo ją kupię. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to za słowa Holdera? W moich oczach też stracił z czasem, ale było to związane z jego ogólnym zachowaniem, nie przypominam sobie żadnych konkretnych zdań, więc mnie zaintrygowałaś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o jego słowa o antykoncepcji - pod koniec książki, byli wtedy ze Sky w barze/restauracji :)

      Usuń
  4. Mnie ta książka jakoś specjalnie nie porwała, ale ja jestem dziwna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpiszę ją na listę "mam na uwadze" i możliwe, że przeczytam. Chociaż czytając twój wpis sądziłam, że to pojedyńcza książka i troszkę odstrasza mnie fakt, że to trylogia...

    OdpowiedzUsuń
  6. "Hopeless" niesamowicie mnie wciągnęło i z pewnością tak jak u Ciebie, znajdzie się ona wśród "Najlepszych książek 2015" :)

    OdpowiedzUsuń