niedziela, 11 września 2016

53# Recenzja: Amy Harmon - Prawo Mojżesza





Mojżesz Wright został porzucony zaraz po urodzeniu w koszu na pranie w nieciekawej dzielnicy. Jego matkę, uzależnioną od narkotyków, znaleziono martwą kilka dni później. Mały Mojżesz dzielnie walczył o przetrwanie i już wkrótce stał się problemem dla całej rodziny, tułając się od jednego jej członka do drugiego. Nie był zwykłym dzieckiem, był dziwny, był nadpobudliwy, malował niepokojące rzeczy. Ludzie czuli się niepewnie w jego towarzystwie. Bali się go, bo go nie rozumieli. Bali się, bo był inny.
Jedynie mieszkająca w małym miasteczku babcia w pełni akceptowała Mojżesza i kochała całym sercem tego chłopca, którego wszyscy uważali za skrzywionego. Pękniętego. Często spędzał u niej wakacje, tak było również w tym roku. Właśnie wtedy do życia Mojżesza wkroczyła Georgia Shepherd.
Georgia, zwyczajna małomiasteczkowa nastolatka z wielkimi marzeniami, nad życie kochająca konie. Szalona, odważna, uparta. Mojżesz od początku ją intrygował i kiedy inni się go bali, ona była ciekawa, jaki jest tak naprawdę. Przypominał jej narowistego konia, którego trzeba okiełznać. Postanowiła się do niego zbliżyć, mimo że chłopak często ją odpychał i dawał jej do zrozumienia, że tego nie chce. Ich wzajemne przyciąganie rodzi dość nieoczekiwane konsekwencje, które mocno wpływają na życie obojga.

No dobra, w zasadzie tych konsekwencji można się było spodziewać, bo chcąc nie chcąc zwykle taka jest naturalna kolej rzeczy, ale to, co zdarzyło się później, nie było już takie oczywiste.



Cała opowieść na pierwszy rzut oka wygląda jak typowe new adult – on bad boy z przeszłością, ona zwyczajna dziewczyna, ona go chce, on jej nie, ale tak naprawdę to tak, i tak dalej, i tak dalej. Im bardziej jednak wchodzimy w tę historię, tym staje się ona głębsza, bardziej dojrzała, bardziej niejednoznaczna, zagadkowa i nieprzewidywalna. Już sama początkowa zapowiedź braku happy endu zachęca, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście tak jest.

Fabuła skonstruowana jest tak, że dopiero ostatnie strony dają nam pełny obraz sytuacji i wyjaśnienie mniejszych i większych, sprytnie przemyconych zagadek, na którymi gdyba Mojżesz, co jakiś czas zmieniając zdanie. W ogóle postać Mojżesza jest jak dla mnie największym plusem tej książki i nawet nie potrafię do końca wyjaśnić, dlaczego. Ma w sobie to coś, co sprawia, że się go lubi, ma ciekawą osobowość i podejście do życia, a to wszystko doprawione jest szczyptą szaleństwa. No i te zdolności! Nie jestem pewna, na ile to jest spoiler, a na ile nie… Mojżesz ma ogromny talent malarski, jednak to, co maluje i sposób w jaki to robi, przerażają ludzi, ponieważ obrazy/murale przedstawiają zmarłych, i to zmarłych, których chłopak raczej nie miał szansy nigdzie zobaczyć. Nie spodziewałam się w tej książce wątku nadnaturalnego, jednak bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Był poprowadzony tak swobodnie i cóż… naturalnie, jakby nastolatek, któremu zmarli pokazują szczegóły ze swojego życia stał sobie na co drugim rogu i malował dla nas.

Ludzie boją się tego, czego nie potrafią zrozumieć.

Ciężko mi się pisze o tej książce, ponieważ tak naprawdę nie wiem, co mogę powiedzieć, żeby nie zdradzić za dużo i nie zepsuć komuś lektury. „Prawo Mojżesza” jest pełne tylu na pierwszy rzut oka mało istotnych szczegółów, które na koniec okazują się być ważne i wywracające wszystko do góry nogami, że trzeba samemu przeczytać i spróbować poskładać do kupy wszystkie elementy.

Na zakończenie i w ramach podsumowania, wzorem Georgii wymienię pięć plusów: postać Mojżesza, zdolności Mojżesza, rozdziały Mojżesza, Eli, plusy Georgii.






 PRAWO MOJŻESZA

1.Prawo Mojżesza  II  2.Pieśń Dawida




Amy Harmon, Prawo Mojżesza (The Law of Moses), tom 1, Helion, 356 stron




Za możliwość przeczytania książki serdeczie dziękuję

helion.pl


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz