sobota, 19 kwietnia 2014

18# Recenzja: Magdalena Kempna - Przebudzenia doktora Sørena





Minęły trzy lata od śmierci króla-tyrana Glibannѐna i na tronie państwa Nort zasiada teraz jego młodszy brat Linnamѐn. Młody król pragnie, aby jego rządy sprowadziły na lud dobrobyt i otworzyły kraj na pokojowe kontakty z sąsiadami. Jest dobry i sprawiedliwy wobec swych poddanych, słynie wśród nich ze swej wysokiej inteligencji i zamiłowania do rozwiązywania łamigłówek. Ludzie do tej pory przekazują sobie historie rozwikłanych przez niego spraw kryminalnych z czasów, kiedy jeszcze nie był królem.
Nadwornym lekarzem i przyjacielem króla jest półwampir doktor Søren. W czasie segregowania dokumentacji medycznej znajduje on dokumenty sprzed wielu lat, które mogą wskazywać, iż uwielbiana przez wszystkich księżna Sarrin, matka obecnego króla, wcale nie zmarła z przyczyn naturalnych.
Dodatkowo dzięki swym nadnaturalnych zmysłom doktor Søren natrafia na ślad spisku na życie króla. Zniknięcie Apillena, mistrza ceremonii, tuż przed Świętem Zimowego Przesilenia wskazuje, że Linnamѐm rzeczywiście może znajdować się w niebezpieczeństwie.

Czy królowi i jego najbliższym przyjaciołom uda się na czas rozwiązać zagadkę i powstrzymać spiskowców, czy może to zamachowcy będą górą i skończy się dobry czas dla królestwa Nort? Jaki wpływ na obecną sytuację mają nagle mnożące się zagadki z przeszłości? I co, u licha, robi na dworze tajemniczy wilkołak?

 „Przebudzenia doktora Sørena” są chyba pierwszą powieścią fantasy z elementami kryminalnymi, jaką dane mi było czytać (chyba, bo równie dobrze mogę mieć sklerozę). Autorką tej powieści jest Magdalena Kempna, laureatka konkursu na Literacki Debiut Roku (w którym sama chętnie wzięłabym udział. Zakładając, że udałoby mi się napisać coś sensownego). Do jej kupienia zachęcił mnie kusząco brzmiący tytuł i klimatyczna okładka, na opis z tyłu ledwo rzuciłam okiem. Potem zaczęłam się zastanawiać, co ja takiego znowu kupiłam (Wampiry? Wilkołaki? Serio? Znowu?). Ale skoro się powiedziało A  (czyli dokonało zakupu), trzeba też powiedzieć B (czyli przeczytać). I wychodzi na to, że książka ta jest bardzo fajnym przykładem na to, że czasem nie warto oceniać po opisie z tyłu, gdyż to co znajduje się w środku jest o wiele lepsze i ciekawsze, niż zdawałoby się na pierwszy rzut oka.

Karty dzieła pani Kempnej przenoszą nas do fikcyjnego królestwa Nort. Jak każde fikcyjne królestwo, tak i to miało w swych dziejach znienawidzonego tyrana. Tyran umarł (właściwie: został zamordowany), niech żyje nowy, dobry król tułacz.

Dzięki wielu retrospekcjom możemy dowiedzieć się co nieco o przeszłości państwa Nort, a także poszczególnych  naczelnych postaci. Wspominałam już pewnie gdzieś, że uwielbiam retrospekcje, a te w bardzo ciekawy sposób pomagają czytelnikowi w rozwiązywaniu zagadek, z którymi mierzy się doktor Søren i jego król.

Dużym plusem powieści jest przede wszystkim to, że nie można się z nią nudzić. Niemal od początku coś się dzieje, akcja rozwija się cały czas, ciągle zza rogu wyskakują nowe fakty lub nowe pytania. Pani Kempna pisze w sposób, który wciąga czytelnika w wykreowany przez nią świat – ani się obejrzymy, a tu już jesteśmy na ostatnich kartach powieści.

Warto zwrócić też uwagę na to, jak wykreowane zostało samo państwo. Nort jest krajem zimnym i surowym, który pod względem klimatu porównałabym do Alaski lub północnej Norwegii. Władza absolutna spoczywa w rękach króla, którego najbliższymi współpracownikami są baronowie i biskupi. Jest to państwo dość konserwatywne, mieszkańcom (zwłaszcza tym najbogatszym i najbardziej wpływowym) ciężko jest przyzwyczaić się do tego, że nowy król pragnie wprowadzić więcej nowoczesności i tolerancji (w szczególności dla istot takich jak chociażby wampiry czy wilkołaki). Panuje wiara w jednego Boga, jednak nie mamy do końca sprecyzowane, jaki jest to Bóg. Ciekawym jest natomiast fakt dotyczący małżeństwa władcy – albowiem król Nort może mieć tyle żon, ile zechce. Bardzo to dla króla wygodne.

Nie mam też się do czego przyczepić, jeśli chodzi o kreację głównej intrygi. Pani Kempna bardzo to sobie ładnie przemyślała i niemal do końca nie wiadomo, kto za tym wszystkim stoi i jakie dokładnie motywy nim/nimi kierują. A doktora Sørena po prostu trzeba polubić, a ponieważ jest lekarzem, wiążą się z tym i pewne drobne medyczne nawiązania, co mnie jako powiązaną z tematem, cieszyło niezmiernie.

Podsumowując, jest spójnie, sensownie i ciekawie. Mogę polecić, nawet osobom, które nie bardzo lubią wszelkie czary-mary, bo na główny plan wysuwa się jednak ta część „kryminalna”. Czasem nawet można zapomnieć, że czyta się powieść fantasy.


Moja ocena: 8/10




   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


pinterest.com

HAPPY EASTER, BOOKWORMS!

 

3 komentarze:

  1. chętnie bym przeczytała - bo książka wygrała konkurs na debiut roku, bo ma magiczną okładkę - no i recenzje są pozytywne! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe, ciekawe. Zainteresowałam się. Wiem kogo będę pytać o ciekawe książki jak mi zabraknie pomysłów na czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka zapowiada sie interesująco ;)

    OdpowiedzUsuń