Jest rok 2014. Ludzkość odkrywa lek na przeziębienie i lek na raka (jest dopiero koniec września, także mamy jeszcze trochę czasu na dokonanie wielkich odkryć). Nigdy więcej leżenia z bólem głowy i zużywania paczki chusteczek w godzinę. Nigdy więcej walki z własnym ciałem. Nigdy więcej przeszywającego bólu i strachu przed śmiercią na szpitalnym łóżku.
Niestety… Nie wszystko poszło do końca dobrze i interakcja
dwóch wirusów użytych w lekach spowodowała pewne… konsekwencje. Powstał nowy
szczep, który szybko przejmuje kontrolę nad ciałem i ma tylko jeden cel – kraść
życie i rozmnażać się. Coś, co miało być wybawieniem, szybko stało się
przyczyną apokalipsy.
Tak właśnie pokrótce wyglądały narodziny zombie, a plaga żywych trupów ogarnęła cały świat. Ocalała ludzkość stara się wieść normalne życie – oczywiście z zachowaniem całej masy środków ostrożności, które obejmują między innymi częste badania krwi przyrządem przypominającym nasz glukometr.
W tym świecie, który znalazł się na granicy paranoi, wartość
tradycyjnych mediów zdecydowanie spadła, a na szczyt wybili się blogerzy. To im
ludzie ufają – bo oni jako pierwsi odważyli się przekazać światu prawdę.
Shaun i Georgia są rodzeństwem, które zostało adoptowane przez rodzinę Masonów po tym, jak ich biologiczny syn zginął na początku epidemii. Oboje są blogerami – on jest Irwinem i uwielbia tykać zombie patykiem; ona to Newsie i pilnuje swojego brata, aby przypadkiem sam nie został tyknięty. Idealnie się uzupełniają i nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Są nie tylko rodzeństwem – przede wszystkim są przyjaciółmi i towarzyszami. Do ich grupy należy jeszcze Buffy – Fikcyjna, która jest mistrzynią, jeśli chodzi o sprawy techniczne.
Życie naszych blogerów diametralnie się zmienia, kiedy
wygrywają konkurs na relacjonowanie kampanii senatora Rymana w zbliżających się
wyborach prezydenckich. Dla młodych ludzi jest to ogromna szansa, aby wybić się
na szczyt i stać najczęściej czytanymi blogerami na świecie.
Żadne z nich nie przypuszcza, w jakie bagno właśnie się
pakują i jak wysoką cenę przyjdzie im zapłacić
Może pójdźmy po kolei… Słyszałam, że Feed na początku wcale
nie jest ciekawy i porywający. Że początek może się wydać nieco nudnawy, ale
warto przez to przejść, bo potem jest prawdziwa jazda.
Kiedy skończyłam czytać, miałam ochotę nakrzyczeć na
autorkę. Bo CO TO, DO JASNEJ CIASNEJ, MIAŁO BYĆ? Tak się po prostu nie robi. To
powinno być zabronione. Tak sobie pogrywać z czytelnikiem. To gorzej niż u
Martina, bo tam przynajmniej spodziewasz się najgorszego, a tu… Mira Grant
bierze cię z zaskoczenia i bezczelnie wylewa ci na głowę kubeł zimnej wody, tak
że zapominasz, jak się nazywasz i gdzie jesteś.
Na początku nic nie zwiastuje katastrofy. Jest spokojnie.
Nasi blogerzy wygrywają konkurs, cieszą się jak szaleni, wszystko idzie super.
Nagle jednak pojawiają się podejrzane zgrzyty, niespodziewane ataki epidemii,
które nie wiadomo, skąd się wzięły. Nagle nie wiadomo już, komu można ufać i co
tak naprawdę dzieje się w tym chorym świecie.
Na początku stwierdziłam, że jest to dobra książka. Tylko
dobra, nie rewelacyjna, jak wszyscy mówili. Dość długo tak właśnie sądziłam.
O, ja naiwna…
Nikt mnie nie uprzedził, że jakiś zombie tyknie mnie
patykiem prosto w serce. To, co się stało na końcu… Jak? Dlaczego?
Zbierałam szczękę z podłogi i próbowałam poskładać się do
kupy, ciągle sobie powtarzając, że przecież tak nie może się skończyć. Jak pani
Grant mogła mi coś takiego zrobić? Jak mogła zrobić to czytelnikom?
Ja wiem, że ze strony autora to dobry zabieg, bo nikt się go
nie spodziewa (No, chyba że mamy do czynienia z szanownym panem Martinem). Ale
dla mnie było to druzgocące przeżycie.
Dla pani Grant pewnie też – nie tak łatwo jest pisarzowi
przeciąć tę linię.
Od strony technicznej w zasadzie nie mam się do czego
przyczepić. Wszystko jest dobrze przemyślane, a styl autorki sprawia, że aż
chce się czytać. Nowy świat przedstawiony jest bardzo szczegółowo – wiemy, jak
dochodzi do narodzin zombie od strony biologicznej, jak wygląda grupa społeczna
zwana blogerami, jak żyją zwykli ludzie, jakie są procedury bezpieczeństwa (a
są bardzo żmudne i skrupulatne – i pomyśleć, że ja śmiem narzekać na suchość i
podrażnienie dłoni po tych kilkudziesięciu dezynfekcjach rąk w szpitalu).
Bardzo łatwo się domyślić, że autorkę kręcą wirusy – co mnie
osobiście bardzo się podoba, bo to oznacza jeszcze więcej medycznych wątków
(jakby mi na studiach było mało).
Wydarzenia poznajemy głównie z perspektywy Georgii, która
jest narratorką. Pojawiają się też wstawki z blogów obojga rodzeństwa, a czasem
fragmenty wypowiedzi innych blogerów – zwykle na początku poszczególnych części
i na końcach rozdziałów. Bardzo mi się taki zabieg spodobał. Ale ja ogólnie
lubię różne dodatki w powieściach – fragmenty listów, notatek, te sprawy.
Relacja Georgii i Shauna była bardzo piękna – tylko pozazdrościć.
Aż się ciepło robi na sercu, kiedy o tym pomyślę. Ale pojawia się też i pewna
gorycz, bo utrata drugiej osoby przy tak silnej miłości, boli o wiele bardziej.
Georgia i Shaun są trochę jak jeden człowiek podzielony na pół – uzupełniają się
i są dla siebie wszystkim.
Odkąd blogerzy Przeglądu Końca Świata zaczęli towarzyszyć
senatorowi, zmieniło się bardzo wiele. Świat stanął na głowie i nigdy nie
będzie już taki sam.
I pomyśleć, że to była dopiero pierwsza książka. Aż się
boję, co będzie dalej.
Nie mogę się doczekać.
Moja ocena: 10/10
Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 3,5 cm ,
Klucznik
PRZEGLĄD KOŃCA ŚWIATA
1.Feed I 2.Deadline I 3.Blackout
0.5 Countdown
Mira Grant, Przegląd Końca Świata. Feed (Feed), tom 1, Wydawnictwo SQN, 492 stron
Słyszałam mnóstwo pozytywnych opinii o tej książce, mam nadzieję, że wkrótce uda mi się ją dostać. Cóż to jest na zdjęciu nad książką? Talerze? :P
OdpowiedzUsuńNie, to bardzo nowoczesny grzejnik :D
UsuńO Jezu! Rzeczywiście! xD
UsuńTa seria nadal przede mną, choć cięgle natrafiam na pozytywne opinie o Feedzie. A z racji tego, że od niedawna jestem wielką fanką książek o zombie, to napewno niebawem nabędę pierwszy tom. Też lubię wątki medyczne i wszelkiego rodzaju wirusy. Koniecznie muszę się wziąć za książki Miry Grant ;)
OdpowiedzUsuńChodzi za mną już od dawna i z wielką przyjemnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńFeed jest absolutnie wspaniałe. Oryginalne, świetnie napisane, no i bohaterowie, których nie da się nie pokochać. Niestety, ale cała trylogia już za mną. :(
OdpowiedzUsuńJaką recenzję bym nie czytała na temat tej powieści, to jestem bombardowana samymi pozytywami tej historii. Musze chyba w końcu sama sprawdzić, czy i na mnie one podziałają :P
OdpowiedzUsuńWow, strasznie się cieszę, że tak Ci się podobało! Jak najszybciej zabierz się za Deadline, bo to moim zdaniem najlepsza część i dopiero tam końcówka Cię zniszczy! No i będzie dużo, dużo więcej medycznych wątków... :)
OdpowiedzUsuń