piątek, 25 kwietnia 2014

19# Recenzja: John Green - Gwiazd naszych wina






Hazel ma szesnaście lat i raka tarczycy z przerzutami do płuc. Już raz wydawało się, że to będzie koniec , jednak przetrwała ciężki okres i nadal żyje – dzięki terapii eksperymentalnym lekiem oraz towarzyszącej jej wszędzie butli z tlenem. Dziewczyna nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół. Dnie spędza głównie na oglądaniu American’s Next Top Model oraz czytaniu raz za razem powieści „Cios udręki”.
Matka Hazel pragnie, aby jej córka wiodła, mimo choroby, życie normalnej nastolatki, dlatego namawia ją do uczestnictwa w grupie wsparcia, która spotyka się w piwnicy kościoła. Pewnego dnia na spotkaniu pojawia się przystojny i inteligentny Augustus, który od razu zwraca uwagę na Hazel. Chłopak chwilowo wygrał z rakiem – jest po amputacji nogi i nie ma nawrotów. W oczy rzuca się szczególnie jego pogoda ducha i poczucie humoru, które wydaje się zaraźliwe. Między nim a Hazel szybko rodzi się silna więź. Dziewczyna zaraża Gusa swoją obsesją na punkcie „Ciosu udręki”. Książka ta opowiada o chorej na raka Annie, jej zmaganiach z problemami wynikającymi z choroby i rodzinnymi kłopotami. Powieść kończy się niespodziewanie w połowie, zupełnie jakby Anna była zbyt chora, żeby dalej snuć swą opowieść. Lub jakby umarła. Hazel wielokrotnie wysyłała listy do tajemniczego autora tej książki, jednak nigdy nie dostała odpowiedzi na swe liczne pytania. Jednym z jej marzeń jest właśnie poznanie dalszego losu bohaterów pod odejściu Anny. Augustus, również oczarowany „Ciosem udręki”, postanawia spełnić marzenie Hazel.

„Gwiazd naszych wina” jest książką wyjątkową i wiele osób już pisało na jej temat. Byłam więc przygotowana na to, że dostanę dobrą, wzruszającą i mądrą powieść, dlatego oczekiwania były wielkie. Czy zostały spełnione? Jak najbardziej!

Na początek muszę powiedzieć jednak, że emocje byłyby o wiele większe, gdybym nie znała ogólnego zarysu fabuły i nie wiedziała, że książka jest dobra. Nie znaczy to jednak, że mam do niej jakieś zastrzeżenia. Bo szczerze powiedziawszy – nie mam żadnych. I znowu będzie nudno, bo to będzie kolejna książka, która dostanie ode mnie najwyższą ocenę.

www.pinterest.com
„Gwiazd naszych wina” jest piękna! Jest po prostu piękna, a mi tym bliższa z racji (przyszłego) wykonywanego zawodu. Niby jest to powieść młodzieżowa, ale ja tutaj nie wychwyciłam typowych cech młodzieżówki. Według mnie jest to książka dla osób w każdym wieku, bo każdy zrozumie ją inaczej, będzie odczuwał inne, chociaż podobne emocje, wyciągnie inną naukę, co innego zapamięta.

Hazel jest chora. Bardzo chora. Opiekuje się nią głównie mama, tata jest tym, który zarabia na rodzinę (a jednocześnie, o dziwo, jest też tym członkiem rodziny, który płacze najczęściej).  Dziewczyna spędza czas na czytaniu i oglądaniu telewizji. Nie jest zbyt zachwycona chodzeniem na grupę wsparcia, ale mimo to chodzi.  Wydawałoby się, że osoba w jej sytuacji powinna dziękować za każdy dzień i starać się go wykorzystywać do granic możliwości.

Zupełnie inną, chociaż podobną, postacią jest Gus. Energiczny i wesoły, chociaż przecież w każdej chwili może się spodziewać nawrotu choroby. Jego obecność nadaje życiu Hazel nowych barw. Augustus ma też pewną małą obsesję – chciałby zostawić coś po sobie na tym świecie, zostać zapamiętanym. Najlepiej, gdyby był to jakiś bohaterski czyn, uratowanie komuś życia, coś godnego chwały.

Razem z Hazel i Gusem wkraczamy w świat ludzi chorych na raka. Osób, które każdego dnia walczą – nie tyle z chorobą, ile z własną psychiką. Bo skądś ta siła dla organizmu musi płynąć. Walczą o samą wolę walki, o chęć do życia, o siłę na kolejną chemioterapię, która nie daje efektów, na kolejną wizytę w szpitalu. Walczą z własnym strachem przed bólem, śmiercią i samotnością. Przed opuszczeniem przez najbliższych, których ta walka już wykończyła. Poznajemy postawy rodzin w obliczu choroby i śmierci. Dzięki tej książce sama mogłam spojrzeć z nieco innej perspektywy na chorobę nowotworową i przekonać się, że jest to o wiele bardziej trudne, niż mogłoby się wydawać wówczas, gdy ten problem nie dotyczy bezpośrednio Ciebie lub kogoś bliskiego.

Co szczególnie podobało mi się w tej książce? Podejście bohaterów do własnej choroby. Fakt, że potrafią z niej żartować, chociaż wydaje się, że przecież to taka poważna sprawa, że nie wypada i w ogóle jak to? Jednak moim zdaniem jest to świetny sposób na oswojenie choroby, na uczynienie jej mniej straszną, mniej tragiczną. Mniej ostateczną. Zachowanie dobrego humoru, dobrego samopoczucia jest bardzo ważnym elementem zdrowienia. Daje siłę, którą przecież tak łatwo utracić.

wehearit.com
John Green zaskoczył mnie rozwojem sytuacji. Spodziewałam się oczywiście, że nie obejdzie się bez
czyjejś śmierci, ale nie przypuszczałam, że będę przeżywać odejście akurat tej osoby. Przy okazji pragnę zauważyć pewien fakt, nie wiem czy Wy też takie macie… Jak dla mnie niektóre książki mogłoby kończyć się śmiercią bohatera i nie wyjawiać, co działo się potem. Śmierć jest momentem pełnym bólu, rozpaczy i innych silnych emocji. Nie trzeba skupiać się na niczym, można niejako na chwilę pogrążyć się we własnym smutku. Jednak właśnie potem przychodzi ten moment, gdy trzeba nauczyć się żyć bez tej osoby. I to jest o wiele trudniejsze i bardziej bolesne niż sam moment śmierci. Czułam to przy „Szukając Alaski”, czułam to teraz.

„Gwiazd naszych wina” polecam wszystkim, niezależnie od wieku. Powieść, chociaż porusza tak smutny i niełatwy temat, jest też pełna humoru, miłości i młodzieńczej chęci do życia. To nie jest historia o chorobie. To historia o życiu pomimo choroby.


Moja ocena: 10/10


Wyzwania: Pod hasłem, Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 2,2cm, Klucznik





PS: Czy jest ktoś, kto czytał książkę i potrafi obejrzeć ten zwiastun bez wzruszenia się?

9 komentarzy:

  1. Ale fajnie, że i Ty przekonałaś się do Greena :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okay? Okay... Film bardzo chętnie obejrzę, a książkę pewnie kiedyś powtórnie przeczytam (liczę na wydanie w filmowej okładce). Podobno drugie spotkanie jest lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Gwiazd naszych wina" to dobra powieść, którą warto przeczytać. Chociaż mi osobiście bardziej do gustu przypadła "Szukając Alaski". Teraz chcę sięgnąć po "Papierowe miasta".

    OdpowiedzUsuń
  4. wow, wow i jeszcze raz wow! tytuł obił mi się o uszy ale w ogóle nie interesowałam się tą książką. ja ją muszę przeczytać, muszę, muszę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniecznie muszę przeczytać ją ponownie przed premierą filmu! Co do wzruszania się, to nie wiem, co będzie w trakcie oglądania filmu, jeżeli zwiastun już wywołuje tak wielkie emocje...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie umiem jej dorwać, a szkoda... :(

    PS. Zgłosiłaś się do mojego konkursu, ale zaszła mała zmiana - doszła jedna książka, więc mam prośbę: możesz zmienić banerek na aktualny + sprecyzujesz, którą książkę wolisz? :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooooo :D Jakim cudem ja nie wiedziałam, że jest film? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja właśnie skończyłam "Papierowe miasta" i teraz pozostaje mi już tylko czekać na premierę "19 razy Katherine" :-) Tak jak Amelia, książkę będę czytać ponownie przed filmem...

    OdpowiedzUsuń
  9. It will not be an exaggeration to state that Ladakh is the place where one can witness extremes.
    While the initial investment may be substantially more, the fact
    that plastic landscape timbers are infinitely more durable and
    are designed to last a lifetime makes plastic the more economical choice.
    Look for something smaller and specific that you enjoy, then do only that.


    Also visit my web page :: landscaping ideas for front yard; ,

    OdpowiedzUsuń