
Nowe miejsce oznacza również nową szkołę – i to w połowie
semestru. Margo zdecydowanie nie jest zachwycona pomysłem rodziców, jednak nic
nie może na to poradzić. Gdy następnego dnia udaje się na lekcje, prosi o pomoc
jedną z uczennic. Tak się akurat szczęśliwie składa, że jej nowa znajoma to
Ivette, Francuzka, która na początku roku szkolnego zamieszkała w mieście.
Dziewczyny szybko się zaprzyjaźniają i zaczynają dzielić z sobą sekrety. Margo
próbuje podrywać jeden ze szkolnych przystojniaków, jednak jej zainteresowanie
wzbudza o wiele bardziej grupa metalowców, a szczególnie małomówny Max Stone,
obok którego siedzi na historii sztuki.
Oprócz zwyczajnych, nastoletnich problemów, Margo ma też
jeden, który ją przeraża – odkąd zamieszkała w Wolftown, dręczą ją koszmary o
wilku.
Zarys fabuły wydaje się niezbyt obiecujący – ot, kolejny
paranormal romance, w którym pewnie ukochany bohaterki okaże się wilkołakiem, a
ktoś będzie dybał na jej życie. Otóż nie. Nie dajcie się zwieść!
Nie ma tutaj żadnych wilkołaków – tylko nauka! Trochę
naciągana, ale jednak nauka. Bardzo dobrze to sobie autorka wszystko obmyśliła.
Dodatkowo Margo jest taką bohaterką, której po prostu nie sposób nie polubić.
To właśnie ona jest narratorką i przekazuje nam swoją historię z dużą dawką poczucia
humoru i ironii, tak charakterystycznych dla stylu Katarzyny Bereniki Miszczuk.
Po prostu uwielbiam ten styl! Gdyby to ktoś inny pisał tę historię, pewnie
wyszedłby z tego gniot. Ale pani Katarzyna tak to wykreowała, że przypomina to
nieco świetną parodię paranormali.
Należy też zwrócić uwagę, że gdy tworzyła tę historię, miała
15 lat. Widać w niej rozwijający się talent pisarski, zamiłowanie do biologii i
dużą wiedzę w tym zakresie. W życiu bym nie wpadła, że takie właśnie będzie
rozwiązanie wilczej zagadki.
Na początku można przypuszczać, że w powieści pojawi się
kolejna rzecz charakterystyczna dla paranormali – trójkąt miłosny. Margo jest
podrywana przez szkolnego amanta, ale gdy się orientuje, że chodziło mu tylko o
jedno, chłopina dostaje od niej po nosie. Oczywiście, jako popularny sportowiec
nie potrafi znieść takiego upokorzenia i postanawia się na Margo zemścić wraz z
grupą innych popularnych.
W książce pojawia się też jazda na motorach, ganianie nocą
po lesie, wymykanie się z pokoju, zabawa w szpiega i pewien popularny myśliwy,
który najchętniej strzelałby do wszystkiego, co się rusza.
Gdy Margo wreszcie odnajduje się z Maxem, dziewczyna robi
to, co wiele nastolatek (zwłaszcza w powieściach) – wzdycha i wychwala swojego
ukochanego pod niebiosa. Jednak Margo robi to z takim wdziękiem i humorem, że
czytelnik tylko uśmiecha się pod nosem i pozwala jej na to. Niech się
dziewczyna nacieszy miłością.
Czytanie „Wilka” było samą przyjemnością, chociaż w
ostatecznym rozwiązaniu co nieco mi zgrzytało (między innymi dość dziwaczne
dialogi między nastolatkami a „tymi złymi”, którzy zachowywali się trochę jak
złoczyńcy z kreskówek). W sumie to żałowałam, że nie wypożyczyłam sobie od razu
„Wilczycy”, bo poznałabym za jednym razem całość historii. Wcześniej czytałam
tylko jedną książkę pani Miszczuk „Ja, diablicę” której tytułu nie umiem
odmieniać, która wprawiła mnie w stan książkowego kaca – pierwszy raz od
dłuższego czasu. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że chętnie zapoznam się z
innymi książkami tej autorki. Biorę w ciemno.
Tak więc, jeśli lubicie humor, chcecie się pośmiać podczas
lektury, a przy okazji poznać ciekawą, oryginalną historię – wybierzcie
„Wilka”. Nie jest idealny, ale zdecydowanie pomaga się odprężyć.
Moja ocena: 8/10
Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 2 cm, Klucznik
WILK
1.Wilk I 2.Wilczyca