środa, 3 czerwca 2015

40# Recenzja: Kiera Cass - Następczyni







Pamiętacie jeszcze Americę Singer, młodą, ładną dziewczynę, która trafiła do pałacu, aby wziąć udział w konkursie na przyszłą żonę dla księcia, chociaż wcale tego nie chciała? Dziewczynę, która zdobyła nasze serca, bo była silna i niezależna, bo umiała walczyć o swoje? Dziewczynę, która irytowała nas swoim niestabilnym życiem uczuciowym i do końca nie była pewna, czy sobie poradzi jako królowa?


Od tamtej pory minęło już kilkanaście lat. America i Maxon są szczęśliwie panującą królewską parą, mają gromadkę ruchliwych dzieci i nowe problemy na głowie. W królestwie zmieniło się wiele, bowiem zostały zniesione klasy i teraz każdy może dowolnie wybrać, co chce w życiu robić i jaką ścieżką podążyć. Jednak, jak to mówią: daj mu palec, a będzie chciał całą rękę. Nie wszyscy otrząsnęli się z dawnego życia, resztki klas żyją jeszcze w umysłach ludzi, którzy mają problemy ze zdobyciem pracy i utrzymaniem rodziny. Niepokój społeczeństwa przekłada się na rodzinę królewską, która jeśli szybko czegoś nie wymyśli, może przestać być królewska.

Maxon i America szybko wpadają na genialny pomysł – chcą zorganizować kolejne Eliminacje. Jednak tym razem ich bohaterką ma być następczyni tronu, pierwsza przyszła królowa Illei – księżniczka Eadlyn.

Eadlyn nie jest szczególnie zachwycona takim wykorzystywaniem jej osoby. Jej feministyczne ja jest przekonane, że będzie w stanie rządzić samo i wcale nie potrzebuje do tego żadnego księcia małżonka. Czego jednak nie robi się dla poddanych?

Eadlyn zgadza się na Eliminacje, jednak nie gwarantuje, że skończą się one jej ślubem. Wkrótce do pałacu przybywa grupka hałaśliwych młodzieńców, którzy wbrew woli księżniczki wywracają jej życie do góry nogami.




Jestem chyba jedną z nielicznych osób, którym czwarta część „Selekcji” się podobała. Wszyscy, z którymi na jej temat rozmawiałam, mówili raczej o rozczarowaniu i narzekali na zakończenie. No cóż… Zakończenie swoją drogą – myślę, że to tylko otwarte wrota do kolejnej części. Panie, Panowie, tak z trylogii zrobiła się… pentalogia?

„Selekcja” wywarła na mnie duże wrażenie – do tej pory nie jestem pewna,  o co tak do końca chodziło z tym moim uwielbieniem. Tłumaczę to sobie tym, że przyjemnie mi się czytało , polubiłam bohaterów, chciałam wiedzieć, jak to się skończy i widziałam duży potencjał w pomyśle na tę historię.

„Następczyni” nie wywarła aż takiego wrażenie, mimo to przyjemność z czytania wciąż była obecna. Eadlyn okazała się kompletnie inną osobą niż jej matka, America. Od dziecka przygotowywana do rządzenia krajem, wytworzyła wokół siebie solidny mur, za który nie chce wpuścić nikogo poza rodziną. Z tego powodu wszyscy widzą ją jako samolubną, zimną, wyniosłą przyszłą królową, która jest raczej ciężkim orzechem do zgryzienia. W rzeczywistości dostrzegamy kilka twarzy Eadlyn, która czasem pozwala zerknąć nam za maskę, którą na co dzień nosi.

Największym plusem tej książki – oprócz lekkiego pióra – są chłopcy. W prawdziwym życiu jestem dość wymagającą przedstawicielką swojej płci i moja wewnętrzna feministka czasem ma ochotę użyć swoich pięści gniewu. Ostatnio jednak zauważyłam, że książkowi chłopcy zdecydowanie za mocno mnie oczarowują. W „Następczyni” moimi ulubieńcami zostali: brat bliźniak księżniczki - Ahren, Kile, Eric i Henri. Kogo typowałam na księcia małżonka? (nie, nie dało się tego uniknąć. W końcu do konkurs, trzeba mieć swoje typy) Moim numerem 1 był Kile. Natomiast kiedy pojawił się Eric, przyszło mi do głowy, że autorka może mieć jednak dla Eadlyn inny plan. 




To, co mi odrobinkę przeszkadzało, to po macoszemu potraktowane społeczeństwo (znowu…). Wiemy, że są niepokoje, jakieś zamieszki, groźba powstania, ale tak naprawdę nie przekłada się to szczególnie na pałacowe życie. Owszem, jest wspomniane, że Eadlyn musi się bardziej starać, że stało się to i tamto, że Maxon jest zmęczony ciągłą pracą nad tym, co zrobić, aby znów było dobrze. Akcja skupia się głównie na Eadlyn, Eliminacjach i chłopcach. Nie, żeby mi to jakoś przeszkadzało. Po prostu… chciałabym więcej realności.

Rozumiem rozczarowanie czytelników tą książką. Historia Americi jednym się podobała bardziej, innym wcale, jednak była jedną spójną opowieścią i w zasadzie kolejna część nie była potrzebna. Tymczasem może się okazać, że na tej bazie powstanie druga historia – księżniczki Eadlyn. Można by było ciągnąc to bez końca. Z tym, że mnie to w ogóle nie przeszkadza, bo bardzo chętnie wracam do świata z „Selekcji”. Lubię styl pani Cass, lubię humor zawarty w tych książkach, lubię pałacowe życie i te piękne okładki. Zdaję sobie sprawę, że powieść nie jest idealna i pewnie ma swoje błędy, ale mimo wszystko jestem jej to w stanie wybaczyć. W końcu przyjaciół należy przyjmować takimi, jakimi są. 









SELEKCJA

1. Rywalki  l  2. Elita  l  3. Jedyna  l  4. Następczyni  l  5. ?
0.4 The Queen  l  0.5 Książę  l  2.5 Gwardzista  l  2.6 The Favorite 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz