[SPOILER ALERT]
Miałam ostatnio [czyli rok temu] to szczęście, że udało mi się w bibliotece
dopaść obie części „Uczty dla wron” i tym sposobem było to moje pierwsze
„papierowe” spotkanie z sagą Martina. Muszę przyznać, że tak czyta się ją o
wiele, wiele lepiej.
Za „Sieć spisków” mogłam się zabrać od razu, jak tylko
skończyłam „Cienie śmierci” i tak też uczyniłam. I tym razem naprawdę mogę
nazwać to spotkanie ucztą.
Brienne udało się wpaść na nowy trop, który może ją
zaprowadzić do Sansy – chodzą słuchy, że widziano Starkówkę w towarzystwie
Ogara. Kobieta-rycerz wyrusza więc wraz z Pod’em na poszukiwania. Towarzyszy im
Hyle Hunt, który nieproszony dołącza do ich grupy. Po drodze spotykają
wędrownego septona Meribalda i jego Psa oraz docierają na pewną pełną pokoju
wyspę. Wyprawa znajduje swój finał niekoniecznie tam, gdzie ktokolwiek z nich
by pragnął.
Drużyna Sama Tarly’ego zatrzymuje się w Braavos. Aby
wyruszyć dalej do Starego Miasta potrzebuje pieniędzy, a jego jedyną nadzieją
jest brat-bard, który nagle postanowił przestać być bratem. Maester Aemon jest
coraz bardziej chory i słaby, a Goździk ciągle płacze – na przemian z
dzieckiem. Sam wie, że i tym razem musi wziąć sprawy w swoje ręce.
Jaime zostaje wysłany przez siostrę do Harrenhall w celu
zaprowadzenia porządku w okrytym złą sławą zamku. Po drodze ma pomóc podbić
Riverrun, które wciąż twardo stawia opór. Przy okazji ćwiczy walkę z ser
Illynem, jednak jego lewa ręka nie bardzo chce współpracować.
Cersei tymczasem na wszelkie sposoby stara się pozbyć
Margaery. Przy okazji czeka ją też sporo kłopotów z nowym Wielkim Septonem oraz
kręcącymi się po mieście tłumami Wróbli.
Euron Wronie Oko zostaje królem Żelaznym Wysp. Jego wizja
podbicia Westeros przypadła do gustu Żelaznym Ludziom, chociaż wielu wydaje się
nieprawdopodobna. Viserion, brat Wroniego Oka, musi przełknąć gorzką pigułkę
porażki i jako dowódca Żelaznej Floty realizuje plan podboju stworzony przez brata.
Arya wyzbyła się swej tożsamości i szkoli się na Człowieka
Bez Twarzy. Żyje w Braavos pod przykrywką sieroty pochodzącej z Królewskiej Przystani
- małej Cat, która sprzedaje owoce morza
w portach. Raz w miesiącu wraca do Domu Czerni i Bieli, gdzie kontynuuje
właściwe szkolenie.
Arienne Martell, uwięziona przez ojca w wieży za spisek z
udziałem Myrcelli Baratheon, który uknuła, wreszcie poznaje prawdziwy plan
zemsty księcia Dorana.
Do Orlego Gniazda przychodzi zima i jego mieszkańcy zmuszeni
są przenieść się do niżej położonych zamków. Sansa – ciągle udając córkę
Littlefingera – opiekuje się małym lordem Robertem. Dowiaduje się też, że Petyr
planuje dla niej bardzo korzystne małżeństwo.
Można powiedzieć, że „Sieć spisków” wciągnęła mnie
bezpowrotnie. Jest o wiele lepsza fabularnie od swojej poprzedniczki, o wiele
ciekawsza. Spędziłam z nią wiele naprawdę miłych chwil.
Pan Martin wciąż skupia się na wydarzeniach w samym centrum.
Mamy dużo Cersei i dużo Jaimie’ego. W tle przewija nam się Brienne i jej
wyprawa z nieoczekiwanym finałem oraz Sam Tarly starający się dotrzeć do
Starego Miasta. Nie brakuje tutaj napięcia, zwłaszcza jeśli chodzi o historię
Cersei. Wprost nie mogę się doczekać, żeby się dowiedzieć, co było dalej, mam
jednak wrażenie, że „Taniec ze smokami” tej odpowiedzi mi nie da. Dlaczego? Już
wyjaśniam.
Na końcu książki, przed tradycyjnym przewodnikiem po
poszczególnych rodach, autor umieścił krótką notkę wyjaśniającą, dlaczego w
„Uczcie dla Wron” brakuje nam pewnych bohaterów. Otóż nazbierało mu się zbyt
dużo tekstu i postanowił podzielić go hm… tematyczno-geograficznie. Tutaj mamy
głównie historię południa, zachodu i centrum (Królewska Przystań, Harrenhall,
Riverrun, Braavos, Dorne, Żelazne Wyspy). W kolejnych częściach natomiast mamy
się spodziewać więcej Jona i Muru, Stannisa, Dany, Tyriona… Mam też
nadzieję, że i dla Aryi znajdzie się tam dużo miejsca.
Apropos Dany… Chociaż nie ma ani jednego jej rozdziału w
„Uczcie…”, w jakiś sposób jest ona jednak obecna. Mam wrażenie, że nagle całe
Westeros przypomniało sobie, jak dużo może dzięki niej zyskać. Trzymam kciuki,
żeby Daenerys udało się zachować swoją niezależność.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o „Sieć spisków”. Wiem,
że nie wszystkim ta część przypadła do gustu, mnie jednak bardzo wciągnęła, tak
że czasem nie mogłam się od niej oderwać. Chciałabym, żeby podobnie było z
„Tańcem…”. I mam nadzieję, że pan Martin nie każe nam czekać jeszcze długo na
„Winds of Winter”.
~~
Dzisiejszego dnia, dokładnie 2 lata temu, na moim blogu pojawiła się pierwsza recenzja i tak zaczęła się moja przygoda w książkowej blogosferze. Dużo się przez ten czas wydarzyło, skończyłam studia, zaczynam "dorosłe" życie i wciąż sobie powtarzam, że chcę pisać częściej, więcej, lepiej, bardziej różnorodnie. Dzięki blogowaniu poznałam kilka wspaniałych osób (pozdrawiam!) i wkręciłam się w czytanie jeszcze bardziej niż do tej pory.
Pierwszą recenzją, która pojawiła się na moim blogu, była recenzja "Gry o tron", dlatego pomyślałam, że urodziny bloga uczczę postem na temat innej książki z cyklu "Pieśni Lodu i Ognia". Tak symbolicznie :)
Dziękuję wszystkim tym, którym chce się czytać moje wypocinki :) Ogromnie się cieszę, że jesteście!
Postaram się zorganizować jakiś miły konkurs, kiedy już uporządkuję wszystkie sprawy.
xoxo
LittleAngel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz