czwartek, 24 grudnia 2015

#49 Recenzja: Jandy Nelson - Oddam ci słońce





Noah i Jude są rodzeństwem. Bliźniakami. Potrafią zrozumieć się bez słów i wyczuć, gdy temu drugiemu dzieje się krzywda, a grając w papier kamień nożyce zawsze wybierają to samo. Jednak ich wzajemne relacje to nie tylko cukier i miód. Często wkradają się w nie różne zgrzyty i zazdrość, bo chociaż tak do siebie podobni, są jednocześnie zupełnie inni. 

Noah to artysta. Maluje cały czas; gdy nie ma przy sobie ołówka i papieru, czyni to w wyobraźni. Świat jest dla niego sztuką, a każde wydarzenie w życiu nowym obrazem. Widzi rzeczywistość inaczej, piękniej. Jednocześnie jest niesamowicie zamknięty w sobie i nie ma innych przyjaciół z wyjątkiem swej siostry. 

Jude jest odważna i ładna. Surfuje, nie boi się wysokich fal, skacze z klifów. Imponuje starszym chłopcom, którzy dokuczają jej bratu. Ma przyjaciół, chodzi na imprezy. A gdy nikt nie patrzy, rzeźbi w piasku niesamowite kobiece figury.

Pewne straszne wydarzenie, mur z kłamstw i wzajemnych krzywd sprawiają, że rodzeństwo jakby zamienia się charakterami, chowa za maskami ból, tajemnice i złamane serca. Ich jedyną drogą do szczęścia jest prawda, pogodzenie się z tym, kim naprawdę są oraz przebaczenie samym sobie.



„Oddam ci słońce” było wyjątkową lekturą, jednak zdecydowanie nie taką, jak się spodziewałam. Słysząc, że jest to historia, w której pierwsze skrzypce grają bliźniaki, byłam pewna, że będzie to opowieść o naprawdę silnej więzi między rodzeństwem, które skacze za sobą w ogień, czyta sobie w myślach, zwierza się z kłopotów. Nieco słodko, ale bardzo, bardzo budująco i ciepło. Tymczasem historia okazała się nieco bardziej życiowa. Noah i Jude rzeczywiście mogliby skoczyć za sobą w ogień, jednak w ich relację wkrada się mnóstwo innych uczuć, często gęsto negatywnych, jak chociażby zazdrość. Chociaż potrafią stawać za sobą murem, to jednocześnie robią sobie świństwa, nad którymi nawet najwięksi wrogowie zastanowiliby się dwa razy. Jest to duży plus tej książki, chociaż nieco smutny. Tak jak te wszystkie maski, za którymi Noah i Jude się chowają, aby uchronić się przed bólem. Aby nie przyznać się, co naprawdę czują. Cała ta historia jest jedną wielką podróżą dwójki młodych ludzi do poznania swego prawdziwego „ja” i zdobycia odwagi, aby do tego „ja” przyznać się przed samym sobą.

Część historii poznajemy z perspektywy Noah, część widzimy oczami Jude. Noah ukazuje nam przeszłość, wydarzenia, które miały miejsce, gdy rodzeństwo miało 13 lat. Jego punkt widzenia jest absolutnie niesamowity. Malowniczy. Noah każde wydarzenie potrafi przemienić w swej głowie w niezwykły obraz. Ma genialną wyobraźnię i zręczne ręce, które przenoszą na papier wszystko, co widzi i czuje. Chciałabym mieć możliwość zobaczenia świata jego oczami.
Rozdziały Jude przenoszą nas trzy lata w przyszłość. Jej narracja jest inna niż jej brata, można jednak dostrzec pewien wspólny pierwiastek. Jude ma pewne swoje ciekawe dziwactwa (jak chociażby rozmawianie z dawno zmarłą babcią czy wiara w przesądy).



„Oddam ci słońce” jest pełne subtelnej melancholii, ale nie szczędzi nam również humoru. Dodatkowo Noah i Jude otrzymują swoje własne, wyjątkowe historie miłosne, które są… no cóż… naprawdę ciekawe, a przy okazji pełne przeszkód. Aż chce się kibicować, aby obojgu dobrze się ułożyło.

Moja własna sympatia od początku była przy Noahu. Czekałam z niecierpliwością na jego rozdziały i pochłaniałam je, spragniona więcej jego malowniczego sposobu myślenia.

Czy polecam? Jak najbardziej. „Oddam ci słońce” jest powieścią bardzo wciągającą, czyta się ją szybko i przyjemnie. Ma w sobie wszystko -  humor, smutek, miłość i pewnie przesłanie. Są też zagadki, niepewność, napięcie i ciekawe zbiegi okoliczności, które można by było nazwać przeznaczeniem.
Myślę, że naprawdę warto się z nią zapoznać. Mi podobała się ogromnie i śmiało mogę nazwać ją jedną z najlepszych książek, jakie czytałam. Ma w sobie to "coś".





~~~~~~

"Oddam ci słońce" nie jest typową świąteczną lekturą. A mimo to postanowiłam opublikować jej recenzję w ten świąteczny dzień, jeden z najważniejszych dla mnie w całym roku. Ponieważ jest ciepła, rodzinna, nieco melancholijna i zwraca uwagę na rzeczy w życiu najistotniejsze: miłość i życie w zgodzie z samym sobą. 
I tego właśnie Wam życzę - aby zawsze była z Wami osoba, dla której jesteście gotowi oddać cały świat.

xoxo
LittleAngel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz