niedziela, 24 listopada 2013

8# Recenzja: John Green - Szukając Alaski

http://www.empik.com/szukajac-alaski-green-john,2636834,ksiazka-p



Tytuł: Szukając Alaski
Tytuł oryginalny: Looking for Alaska
Autor: John Green
Liczba stron: 268
Wydawnictwo: Znak




Miles nie narzeka na nadmiar przyjaciół. W zasadzie przyzwyczaił się już do tego, że żadnych przyjaciół nie posiada. Ma jednak pewną niecodzienną pasję – czytanie biografii i zapamiętywanie ostatnich słów znanych ludzi. Pewnego dnia postawia wziąć sprawy w swoje ręce i pokierować swym życiem tak, aby nabrało znaczenia. Namawia rodziców na przenosiny do szkoły z internatem w Culver Creek, gdzie uczęszczał również jego ojciec. Ma nadzieję odnaleźć tam Wielkie Być Może, a tymczasem znajduje coś, czego do tej pory mu brakowało – prawdziwych przyjaciół.
Jego współlokatorem zostaje buntowniczy Pułkownik, który wprowadza go w szkolny świat i wyjaśnia panujące w nim zasady. To za jego sprawą Miles poznaje Alaskę, dziewczynę, która jest jedną wielką zagadką oraz Japończyka Takumiego – najbardziej stabilną osobę w ich składzie.

Alaska niemal od razu staje się centrum świata Milesa. Chłopak zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia, jednak nie stara się na siłę narzucić jej swojej osoby. Chociaż chciałby czegoś więcej, skupia się na byciu jej przyjacielem. Wie, że Alaska ma chłopaka – Jake’a – który zdaje się być całym jej światem i jedyną osobą, która sprawia, że dziewczyna nie rozlatuje się na kawałki. Jej postać jest bardzo skomplikowana, pełna sprzeczności i zmiennych nastrojów, w jednej chwili zdolna przejść od euforycznej radości do bezkresnej rozpaczy. Dręczą ją demony przeszłości i widać wyraźnie, jak bardzo sobie z nimi nie radzi.

Pułkownik natomiast jest osobą, dla której najważniejsza jest przyjaźń i lojalność wobec tych, których można nazwać przyjaciółmi.

Miles uczy się od nich, jak to jest przynależeć do kogoś, jak to jest mieć przyjaciół i być przyjacielem. Przy okazji uczy się też innych rzeczy, których jego rodzice raczej by nie pochwalili.
Śmiejąc się z Alaską, Pułkownikiem i Takumim, pijąc z nimi potajemnie alkohol i ukradkiem wypalając papierosy, zdobywając pierwsze seksualne doświadczenia,  poznaje inną stronę życia – taką, w której ma się na kim oprzeć i ma dla kogo być oparciem.

Struktura książki jest dla czytelnika dosyć zagadkowa – mamy podział na dwie części: „Przed”, w czasie której narrator – sam główny bohater – odlicza dni do pewnego tajemniczego wydarzenia oraz „Po”. Byłam bardzo ciekawa, o co chodzi z tym odliczaniem i co takiego Miles ma na myśli, a gdy wreszcie dotarłam do końca pierwszej części, zostałam wbita w fotel. Nie spodziewałam się tego, więc naturalnie owo zdarzenie bardzo mnie poruszyło.

Styl Johna Greena szczególnie przypadł mi do gustu – to było moje pierwsze spotkanie z tym autorem (i mam nadzieję, że nie ostatnie). Miles-narrator wydaje się nieco wycofany w stosunku do rozgrywających się zdarzeń – zupełnie jakby opowiadał je z perspektywy czasu. Swoje emocje i perypetie opisuje często z dawką humoru – nie można się z nim nudzić, a wszystkie uczucia przechodzą na czytelnika i dotykają go, jakby cała sprawa dotyczyła jego znajomych, przyjaciół.

Znalazłam informację, że jest to książka młodzieżowa. Ja jednak tak bym jej nie nazwała. Owszem, opowiada historię młodych, dorastających ludzi i osoby mające lat naście na pewno znajdą w niej swoje miejsce. Dorosły czytelnik, oprócz młodocianych perypetii, dostrzeże również drugie dno – przypowieść o trudach dorastania oraz wciąż aktualne życiowe mądrości.
Zadziwić może to, że bohaterowie, chociaż są buntownikami, którzy szukają w świecie swego miejsca i chcą spróbować wszystkiego, co ów świat im może zaoferować, nie są buntownikami zwyczajnymi. Takie osoby często nie dbają o stopnie w szkole, uważają, że nauka jest im niepotrzebna. Natomiast zarówno Miles, jak i jego przyjaciele są bardzo inteligentni, nie zaniedbują nauki, chcą mieć dobre stopnie, chcą być kimś i starają się swoje marzenia spełnić. Alaska nawet pomaga swoim kolegom i koleżankom, udzielając zbiorowych korepetycji.

Ciężko jest pisać o tej książce, bo nie jest to książka zwyczajna, a poza tym wiele już zostało o niej powiedziane przez innych. Gdy zaczynałam swoją przygodę z tą lekturą, nie sądziłam, że na koniec postawię jej tak wysoką ocenę – chociaż spotykałam się z bardzo pozytywnymi opiniami na jej temat. Świat Milesa i Alaski wciągał mnie powoli, ale udało mu się wyzwolić we mnie emocje, udało mu się przekazać mi kierujące nim wartości. Poszczególne zdarzenia często mnie rozbawiały, Miles-narrator potrafi przekazywać je w taki sposób, że wydają się lekkie i sielskie – nawet jeśli opisuje akurat niebezpieczną przygodę.

Chciałabym kiedyś dowiedzieć się, jak dalej potoczyły się losy naszych bohaterów. Czy spełnili swoje marzenia? Czy ciągle są przyjaciółmi? Czy pamiętają…?

Tę książkę polecam każdemu. Temu, który dorasta i temu, który dorósł już dawno temu. Warto będzie kiedyś do niej wrócić i jeszcze raz poszukać Alaski.

Moja ocena: 10/10

 

4 komentarze:

  1. Green pisze genialnie, więc nie dziwię się, że i ta książka taka jest. Przeczytam ją pewnie dopiero koło świąt, bo teraz niestety cierpię na chroniczny brak czasu, ale pozytyw jest taki, że będę mogła podejść do niej na spokojnie;) A ty koniecznie musisz przeczytać Gwiazd naszych wina i Papierowe miasta!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu GNW mam wielką ochotę na pozostałe książki Greena, ale Ty naprawdę mnie tą Alaską zaciekawiłaś. No i jestem okropnie ciekawa do czego Miles tak odlicza!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam "Gwiazd naszych wina" i o ile "Papierowe miasta" mnie jakoś nie ciekawią, to na "Szukając Alaski" mam wielką ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki Johna Greena cały czas są na mojej liście "do przeczytania", więc muszę to jak najszybciej zmienić, bo każda pozytywna recenzja coraz bardziej mnie do niego zachęca. Czuję, że zakocham się w tych książkach. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń