Tytuł: Księga bez tytułu
Tytuł oryginalny: The Book With No Name
Autor: Anonim
Seria: Bourbon Kid
Część: 1
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Świat Książki
Miasteczko Sanda Mondega gdzieś w Stanach Zjednoczonych.
Zapomniana przez świat mieścina pełna
ciemnych typów i różnych szumowin. Jest to też jedno z najbardziej niezwykłych
miejsc na Ziemi. Co 5 lat w Santa Mondega dochodzi do całkowitego zaćmienia
Słońca. I tylko tam…
Sanchez jest barmanem w barze Tapioca. Jest też jego
właścicielem. Absolutnie nie przeszkadza mu fakt, że lubią się tu spotykać
miejscowe szumowiny, a każdy nowy klient traktowany jest niezbyt przyjemnie.
Pewnego dnia do Tapioci zachodzi pewny siebie gość w
kapturze. Jego obecność natychmiast zostaje dostrzeżona przez miejscowych.
Mężczyzna zamawia bourbona, jednak Sanchez – zgodnie z niepisaną tradycją –
podaje mu w szklance zawartość butelki do odlewania się. Jeden ze stałych
bywalców imieniem Ringo zaczepia go, licząc, że będzie to kolejna ofiara, na
której on i jego kumpel będą mogli sobie ulżyć. Zakapturzony zaskakuje jednak
ich wszystkich i po wypiciu bourbona – tym razem prawdziwego – urządza krwawą
jatkę, z której żywy wychodzi jedynie barman Sanchez.
5 lat później.
Wyspa Hubal. Kilku mnichów z miejscowego zakonu zostaje
zamordowanych. Przełożony – ojciec Taos – wysyła dwóch młodzieńców, Kyle’a i jego protegowanego Peto, do
miasteczka Santa Mondega w celu odzyskania skradzionego Oka Księżyca –
niebieskiego kamienia, który rzekomo posiada magiczną moc.
Chłopcy są pełni zapału i gotowi na przygodę, jednak boją
się też trochę kontaktu z zewnętrznym światem, który jest dla nich całkowicie
obcy. Jak wszyscy hubalanie całe swe życie spędzili na wyspie. Są
podekscytowani wyprawą, ale pouczający ich ojciec Taos wydaje się raczej
smutny.
Czyżby spodziewał się, że młodzi mnisi nie wrócą?
Santa Mondega. Chociaż minęło już 5 lat od krwawej masakry,
jaką urządził miastu zakapturzony mężczyzna zwany Bourbon Kidem, wydarzenia te
na zawsze wryły się w pamięć mieszkańców.
Sanchez uratował wówczas pewną piękną dziewczynę. Zarobiła
ona mnóstwo kulek, jednak jakimś cudem przeżyła. Mężczyzna ukrył ją u swego
brata Thomasa i jego żony Audrey. Dziewczyna cały czas była w śpiączce, ale nie
przeszkodziło to Sanchezowi podkochiwać się w niej.
Gdy Thomas i Audrey zostają brutalnie zamordowani, a
dziewczyna znika, Sanchez postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wynajmuje płatnego
mordercę – podziwianego w okolicy i noszącego się jak Król typka zwanego
Elvisem.
Do baru Sancheza zagląda razu pewnego słynny łowca nagród,
Jefe, i wypytuje o miejscową grubą rybę – El Santina – dla którego odnalazł
kamień zwany Okiem Księżyca. Swoją szansę dostrzega wtedy inny opryszek –
Marcus Gnida – który upija Jefe i okrada go z całej forsy i, oczywiście,
kamienia.
Marcus melduje się w hotelu, posługując się nazwiskiem Jefe.
Nie wie jeszcze, że jest to najgorszy krok w jego życiu.
Przy okazji w sprawę kamienia zostaje wplątana pracująca w
hotelu para młodych ludzi – porywczy Dante oraz jego dziewczyna Kacy. Kradną
Gnidzie Oko Księżyca, a z innego pokoju zabierają wypchaną pieniędzmi walizkę.
Miles Jensen jest detektywem od spraw nadprzyrodzonych.
Zostaje wysłany przez rząd do Santa Mondega w celu zbadania sprawy brutalnych
morderstw. Jakże wielkie jest jego zdziwienie, kiedy na miejscu zostaje mu
przydzielony partner. Archibald Somers był już na emeryturze, ale przywrócono
go do służby. Nie jest poważnie traktowany przez swoich kolegów, gdyż wszyscy
znają jego obsesję na punkcie Bourbon Kida – od czasu masakry przypisuje mu
zabójstwa wszelakie, jakie mają miejsce w Santa Mondega. Jednak tym razem, o
dziwo, może mieć rację.
Znakiem rozpoznawczym mordercy jest pozbawianie swych ofiar
oczu i wyrywanie im języka. Ogólnie rzecz biorąc, niewiele zostaje z ich
zewnętrznej powłoki – tak zmasakrowane są zwłoki. Jensen skłonny jest uwierzyć,
że sprawcą tych zbrodni jest Bourbon Kid, jednak kim tak naprawdę jest ten
zakapturzony człowiek? Kluczem do rozwiązania zagadki wydaje się być odkrycie
cienkiej nitki powiązania pomiędzy ofiarami.
Tajemnicze brutalne morderstwa, zamieszanie wokół Oka
Księżyca, zbyt wielu ludzi chcących zdobyć ten kamień, przybycie mnichów z
wyspy Hubal, no i zbliżające się zaćmienie – to wszystko za bardzo przypomina
wydarzenia sprzed 5 lat. Czy Bourbon Kid znowu się pojawił? Czy miasto czeka
kolejna masakra?
Wow. To właśnie mam ochotę powiedzieć po przeczytaniu tej
książki. Bardzo mi się podobała. Ale po kolei.
Książka pełna jest wulgaryzmów, zwłaszcza w wypowiedziach
postaci. Jest to jednak jak najbardziej naturalne i zrozumiałe, idealnie
pasujące do przedstawionego w powieści środowiska. Nie możemy oczekiwać, że
twardy gangster i zabijaka będzie mówił „o kurza stópka”, kiedy coś mu się nie
uda. To prawda, przekleństwa kłują w oczy, uszy i w co tam jeszcze mogą, ale
bez nich książka byłaby o wiele mniej prawdziwa.
A skoro już przy stylu jestem, nasz drogi autor bardzo się w
tym względzie postarał. Prowadzi akcję z lekkością i humorem, dzięki czemu
powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie, chociaż przedstawione wydarzenia
są nieraz bardzo brutalne. Uwaga, wciąga!
Fabuła bywa miejscami nieco zawiła. Akcję obserwujemy i przeżywamy z perspektywy wielu bohaterów,
którzy dodatkowo często spotykają się w jednym miejscu większą lub mniejszą
grupą. Taki zabieg bardzo mi się podobał, a czas nawet wywoływał uśmiech, gdy
na przykład szukający Oka mnisi mijali się z Dante i Kacy, nie wiedząc, że
kamień właśnie przemyka im obok nosa, lub gdy bohaterowie błędnie odczytywali
własne intencje.
Fabuła prowadzona jest tak, że w zasadzie niemal do końca
nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi. Naturalnie, pojawia się również wątek
nadprzyrodzony, który bardzo ładnie się komponuje ze światem przedstawionym.
Bynajmniej, nie jest nudno. Bohaterowie nieustannie wpadają w kłopoty, a trup
ściele się gęsto. Staramy się rozgryźć zagadkę morderstw, tożsamość Bourbon
Kida oraz co z tym wspólnego ma mały niebieski kamyk zwany Okiem Księżyca. Z
zaciekawieniem przewracamy kolejną stronę, starając się domyślić, kto jest
następny w kolejce na tamten świat, a komu będzie dane przeżyć.
Oczywiście podejrzewałam, kto może być mordercą. Moje
przypuszczenia sprawdziły się, ale trafiłam tylko w osobę. Reszta okazała się
dość logicznym, ciekawym wyjaśnieniem.
No dobrze, a co z Księgą, zapytacie? Bo tytuł wskazuje, że
jakaś księga musi być. A, owszem, księga jest. „Księga bez tytułu” autorstwa
anonimowego autora okazuje się być bardzo ważnym przedmiotem w sprawie. Jednak
dopiero ostatnie rozdziały powieści wyjaśniają jej prawdziwe znaczenie, no i
nieco z tego, co najbardziej nas ciekawi – czyli słów kilka o treści.
Bohaterowie są jak najbardziej prawdziwi. To ludzie z krwi i
kości, twardziele, którzy muszą przeżyć w tak niebezpiecznym mieście jak Santa
Mondega. Ich zachowanie nie jest przewidywalne, podobnie jak poszczególne
umiejętności.
Nie ufaj pozorom! W tym miasteczku są bardzo złudne.
Moim ulubieńcem został mnich Peto. Chodząca niewinność tak
podekscytowana kontaktem ze światem zewnętrznym. Zafascynowany wszystkim tym,
czego zabrania mu mnichowski stan – głównie alkoholem i przekleństwami. We
wszystkim zdaje się na swojego mentora Kyle’a. Chociaż tak słodko
nieuświadomiony, potrafi spuścić niezły łomot i kiedy trzeba, bierze sprawy w
swoje ręce. Jest po prostu uroczy.
Podsumowując i kończąc – książka jest naprawdę warta
przeczytania. Wulgaryzmy, chociaż rażą, są integralną częścią przedstawionego
świata. Czyta się bardzo przyjemnie, pomimo brutalnych opisów i tego, że
bohaterowie często gęsto lubią schodzić z tego świata. Wątek nadnaturalny jest
tutaj dość subtelny, chociaż ważny dla całej historii. Osobiście widziałabym
tam inne istoty, ale nie mogę narzekać.
Moja ocena: 9/10
PS: Nie mam pojęcia, kim jest autor. W Internecie krążą różne pogłoski na ten temat - z różnym uzasadnieniem. Wewnątrz figuruje jedno
nazwisko. The Bourbon Kid…
PS2: Książka ma nawet własną stronę internetową :-) Jeśli ktoś jest ciekawy, cóż takiego można tam znaleść, niech kliknie w anonimowy liścik na początku recenzji. (Anonimowy liścik jest cytatem zaczerpniętym z prezentowanej tutaj książki)
PS3: A może Wy macie pomysł, kto może być autorem tego dzieła?
Liścik na początku bardzo mnie zaciekawił, wraz z tytułem i autorem. Gdy zaczęłaś przytaczać fabułę moje zainteresowanie mocno zmalało. Jednak gdy później zaczęłaś ją tak gorąco polecać to może kiedyś gdy wpadnie w moje łapki. Chętnie przeczytałabym coś co mnie wciągnie jak bardzo jak zapowiadasz, a ufam Twojemu osądowi. Zwłaszcze, że dużo trupów i nieładne słownictwo mnie nie odstraszają. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSama fabuła nie do końca w moich klimatach, ale muszę przyznać, że tym cytatem z początku oraz post scriptum podsyciłaś moją ciekawość :D No i tym wstępem o zaćmieniu słońca też!
OdpowiedzUsuńOd dawna byłam ciekawa tej książki. Bardzo podobała mi się okładka, opis też był interesujący, ale nie bardzo wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać.
OdpowiedzUsuńTo musiało być ciężkie zadanie opisać tę książkę. Mnogość wątków, która zdaje się tam występować jest niezwykła :) Poradziłaś sobie jednak z tym śpiewająco o czym świadczy fakt, że mnie przekonałaś. Z chęcią sięgnę po tę pozycję, jak tylko uda mi się na nią natrafić.
Pozdrawiam ciepło,
J.
Tajemnicza książka! :D Intrygująca. Będę musiała koniecznie ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńCiekawa książka ze świetnie skonstruowaną fabułą? Kupuję! :)
OdpowiedzUsuńKiedyś już o tym słyszałam, lecz nie zagłębiałam się w szczegóły, bo byłam zdania "bo po co?". Teraz tak zaczęłam czytać Twoją recenzję i czułam się odrobinę zagubiona, ale skoro dobrze ją oceniasz to być może się kiedyś na nią zdecyduję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie: http://recenzentka-eurydyka.blogspot.com/
nie jestem fanką Mastertona, jakoś specjalnie nie zostałam zachwycona Wojownikami snów. czytałam lepsze jego pozycje, ale tak jak napisałam są lepsze i gorsze ksiazki w dorobkach autorów. raz na wozie raz pod wozem :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie tą opinią. Najpierw byłam ogromnie ciekawa książki, ale po wielu niepochlebnych recenzjach, jakoś przeszło mi zainteresowanie.
OdpowiedzUsuń