sobota, 30 listopada 2013

9# Recenzja: Lisa Samson - Przytul mnie




Tytuł: Przytul mnie
Tytuł oryginalny: Embrace Me
Autor: Lisa Samson
Liczba stron: 378
Wydawnictwo: WAM





Miałam wiele obaw związanych z lekturą tej książki. Autorka – Lisa Samson – uznawana jest za jedną z najbardziej znaczących pisarek chrześcijańskich – to był chyba główny powód, dla które nie byłam pewna, czego mogę się po tym tytule spodziewać. Ostateczny rezultat okazał się zaskakujący, a mimo to wydawał mi się jak najbardziej naturalny.
Styl Lisy Samson jest tak lekki i płynny, wręcz można powiedzieć – delikatny – że lektura tej akurat książki stała się dla mnie przyjemnością i sprawiła, że jeśli tylko trafi się okazja, spróbuję zapoznać się z innymi tekstami, które wyszły spod jej pióra.

Zaczęłam tę recenzję jakby od środka, dlatego pora teraz na to, aby nakreślić mniej więcej zarys fabuły. Otóż, głównych bohaterów jest dwoje, większa część akcji dzieje się w dwóch odcinkach czasu – na przełomie lat 2002/2003 oraz 2008/2009.

Jako pierwszego spotykamy Drew, pastora-karierowicza. Przychodzi on pewnego wieczoru do katolickiego kościoła, aby się wyspowiadać. Dręczące go demony dość niedawnej przeszłości nie chcą dać mu spokoju, więc szuka ratunku tam, gdzie wydaje mu się to najsłuszniejsze – mimo iż nie jest katolikiem. Tym sposobem spotyka młodego księdza, ojca Briana, gdyż tak się składa, że to akurat do jego parafii trafił. Ksiądz namawia Drew do spisania wydarzeń, które tak bardzo obciążają jego sumienie. Tym sposobem pomiędzy oboma mężczyznami zawiązuje się nić przyjaźni, a czytelnik ma okazję poznać tchnącą tragizmem historię bohatera.

Jeszcze niedawno Drew był pastorem we wspólnocie Wzgórza Elizejskie. Jego podejście do wiernych i do wiary kierowało się raczej w stronę własnego zysku – pragnął jak najwięcej władzy i zaszczytów, pragnął piąć się w górę, to pragnienie przekładał na swoje kazania i nie liczyło się wcale to, że tak naprawdę nie bardzo czuł istotę duszpasterstwa. Matka Drew – osoba bardzo wierząca, ktoś na pograniczu proroka i szaleńca – zmarła, gdy ten miał 12 lat. Został mu tylko ojciec – jeszcze większy karierowicz, zimny uczuciowo polityk, który kochał tylko władzę i prestiż. Drew, który za ojcem nie przepadał, pragnął jednak jego uznania, mniej lub bardziej świadomie kroczył jego śladami.

Pewnego dnia na drodze Drew staje delikatna Daisy o niebiańskim głosie. Talent dziewczyny odkryła już wcześniej jej matka, Trician,  która bez skrupułów wykorzystywała córkę, aby móc pławić się w jej sukcesie. Drew również zaczyna traktować Daisy jako środek do sukcesu i zgadza się niemal na wszystkie zwariowane pomysły jej matki. Oboje nie wiedzą jednak, że ta droga wiedzie prosto do nieuchronnej tragedii…

Historia z niedalekiej przeszłości Drew, którą ten opisuje dla ojca Briana, jest przeplatana wydarzeniami z jego obecnego życia, a w tym pewnej podróży, którą odbywa ze swoim uwielbiającym studiowanie statystyk przyjacielem Hermy’m.

Główną bohaterką jest również Valentine, kobieta podróżująca wraz z Wędrowną Grupą Cudów i Osobliwości Rolanda. W przeszłości jej twarz została okropnie poparzona, Val nie pokazuje się obcym bez szalika szczelnie zasłaniającego blizny. No, chyba że akurat jest w trasie i występuje jako kobieta-jaszczurka, tuż obok swojej przyjaciółki Lelli, która urodziła się bez kończyn. Cała grupa zwykle spędza zimę w Mount Oak w zajeździe Blaze i tak jest również i w tym roku, chociaż Val nie ma pojęcia, jak bardzo zmieni się jej życie w ciągu tych kilku miesięcy.
Valentine opiekuje się Lellą najlepiej jak może, pomaga dziewczynie we wszystkich czynnościach, których sama nie może wykonać i czerpie radość z tego, że jest dla przyjaciółki przydatna. Sama Lella, mimo iż nie ma ani rąk, ani nóg, jest pełna optymizmu i siły ducha. Ona i Val są sobie potrzebne, dzięki temu łatwiej im przetrwać to, co je spotkało.

W życie Valentine niespodziewanie wkracza Augustyn – postać przedziwna, ale naładowana bardzo pozytywną energią. Gus jest mnichem w „Szalomie” – zakonie, który założył wraz z kilkorgiem przyjaciół. Mają własną regułę i śluby, pomagają ludziom, jak tylko są w stanie i naturalnie, modlą się. Augustyn to człowiek, który zaskakuje wszystkich, którzy dopiero co go poznali – ma długie, siwe dredy, ciało pokryte wieloma tatuażami  i jeździ motocyklem. Dzięki jego wpływowi Valentine zaczyna otwierać się na ludzi i przełamywać barierę, jaką niewątpliwe jest jej poparzona twarz.

Tajemnica tej historii odkrywa się przed nami powoli. Bo owszem, jest i tajemnica. Drew opowiada nam (czy może raczej ojcu Brianowi) o wydarzeniach, które spowodowały, że postanowił uciec z Wzgórz Elizejskich i kładą się teraz wielkim cieniem na jego sumieniu. Dowiadujemy się, co takiego spotkało słodką Daisy i co miała ona wspólnego z wypadkiem, który zmienił Valentine w kobietę-jaszczurkę. W mieście Mount Oak łączą się tragiczne losy czterech osób, które w swym życiu popełniły wiele błędów, które zostały zranione do głębi i szukają w sobie sił, aby przebaczyć i prosić o wybaczenie. Jednak dopiero zakończenie powieści przynosi nam kompletne rozwiązanie.

Książka podobała mi się o wiele bardziej, niż się tego na początku spodziewałam. Od razu zapałałam wielką sympatią do Valentine (swoją drogą nawet jej imię przypadło mi do gustu), doskonale rozumiałam jej emocje związane z Lellą oraz to, jak usilnie starała się trzymać na dystans inne przyjaźnie do niej nastawione osoby. Jej gniew, jej radość, jej łzy i rozgoryczenie – to wszystko bardzo dobrze przemawia do czytelnika. Valentine jest osobą twardą wobec życia, a jednocześnie bardzo wrażliwą wewnątrz.

Drew jest mężczyzną na krawędzi przepaści. Samookalecza się, odkąd miał lat naście i chociaż w powieści ma ponad 30, wciąż takie rozwiązanie przynosi mu ulgę w cierpieniu. A tego cierpienia jest wcale nie mało. Ciężar nagromadzonych win przygniata go do ziemi, podobnie jak niechęć wobec ojca. Do tego odbiera kilka tajemniczych telefonów od nieznajomej kobiety – i wydaje mu się, że jednak rozpoznaje jej głos…

Każdy z bohaterów w tej książce niesie własne brzemię – każdy ma problemy, z którymi próbuje sobie radzić na swój sposób, nikomu nie jest łatwo. „Przytul mnie” jest lekturą z przesłaniem – z przesłaniem miłości i przebaczenia. Uczy, że wystarczy nasza wola, aby komuś przebaczyć. Że potrzebujemy, aby inni przebaczali nam. Uczy, że należy pomagać bliźnim i cieszyć się każdym dniem, każdym drobnym sukcesem. Cieszyć się tym, co mamy. Bo skoro oni potrafili, to czemu nie my?

Muszę wspomnieć tutaj o pewnych dwóch symbolicznych scenach – pięknych scenach, których obraz na zawsze będę miała w pamięci.

Pierwsza: Valentine biegnąca nad jezioro, gdzie często uwielbiała chodzić na nocne spacery. Z Lellą lub sama. Gdzie czasem spotykała inną ze swoich przyjaciółek – Charmeine. Droga prowadzi przez miasto, a wzburzona Val zapomniała zakryć twarz szalikiem. Ludzie patrzą na nią z przerażeniem, odrazą, współczuciem. Popychają, odtrącają, krzywią się. Kobieta upada trzy razy, a jej droga do złudzenia przypomina tę, którą przeszedł Chrystus w swej wędrówce, by umrzeć na Golgocie. Val wypowiada nawet te sama słowa, gdy wreszcie zmęczona pada na pomost.

Druga: tym razem krócej. Augustyn udziela Valentine chrztu w wodach wspomnianego wyżej jeziora.

I chociaż tak zachwalam tę książkę, chociaż wydawać by się mogło, że ma same plusy, tak naprawdę tak nie jest. Jedno wydarzenie wydawało mi się nieco sztuczne, jakby próbowało naśladować symbolikę dwóch wymienionych przeze mnie wcześniej. No i zakończenie – zbyt szybko wszystko ułożyło się tak, jak powinno – i to też nie bardzo pasowało mi do świetnie wykreowanej reszty historii.

Warto było poznać Valentine, Drew, Augustyna i resztę bohaterów. Warto było przypomnieć sobie, jak wielką wartość ma przebaczenie i jakie to trudne prosić o nie, jakie trudne – obdarowywać nim innych. I jakie piękne.

Moja ocena: 9/10 



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki 
serdecznie dziękuję portalowi Sztukater.pl

http://www.sztukater.pl/


PS: Przepraszam, że się tak rozpisałam :P Mam nadzieję, że komuś uda się dobrnąć do końca tej recenzji :D

4 komentarze:

  1. Widzę, że książka jest ciekawa. Jeśli wpadnie mi w ręce, to z chęcią przeczytam, bo kusisz mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog i wspaniała recenzja. Skuszę się na książkę, chętnie poznam bohaterów. I przekonam się, co jest nie tak z tym zakończeniem ; - )

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujący wybór książki, ale nadaje się idealnie na ten przedświąteczny czas, można sobie wiele przemyśleć :) Jeśli ją znajdę, to z chęcią przeczytam. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń