Sobota, 26 października, okazała się być wręcz wymarzonym dniem na wypad na Targi Książki. Było pięknie, słonecznie i ciepło. Może nieco za ciepło jak na październik, ale czując już na karku powiew listopadowego zimna, radujemy się każdym takim dniem.
Owa sobota była dla mnie wyjątkowa, bowiem po raz pierwszy (i zapewniam, nie ostatni!) mogłam uczestniczyć w Targach Książki. Początkowo moje plany nie obejmowały żadnych zakupów - chciałam tylko pójść, popatrzeć i poczuć na własnej skórze, jak to jest się tam znaleźć.
Złamałam się jakiś tydzień albo dwa przed, co w sumie było do przewidzenia :D
Gdy dotarłam pod Halę Targów, pierwszym, co uderzyło mnie w oczy, były tłumy ludzi zmierzające na Targi, z Targów wychodzące lub po prostu odpoczywające sobie gdzieś z boczku i chroniące swoje skrzętnie zapakowane zdobycze.
Musiałam być dobrze widoczna, ponieważ podczas tego cudnego dnia miała mi towarzyszyć Mała Mi, dlatego ustawiłam się pod jednym z najbardziej charakterystycznych punktów, a mianowicie balonem "Gościa Niedzielnego".
Później zaczęła się nasza wspólna walka z chaosem :D Hala była wręcz przepełniona osobnikami gatunku homo sapiens, a każdy skrawek wolnej przestrzeni zdawał się być na wagę złota (nie mówiąc już o powiewie świeżego powietrza). Upał panował iście niczym w saunie, ale nikt się jakoś tym nie zrażał.
Podobno Polacy nie czytają książek. Ten, kto to powiedział, najwyraźniej nigdy nie był na Targach w Krakowie.
Chodziłyśmy z Małą tam i z powrotem, próbując ogarnąć, gdzie jest czyje stoisko. Rozpoczęło się podkradanie zakładek, katalogów i oczywiście, kupowanie książek. Miałam nawet okazję zostać na chwilę fotografem, gdy moja dzielna towarzyszka podpisywała książkę :)
Żałuję teraz, że nie miałam wtedy przy sobie więcej pieniędzy. Chociaż może to i dobrze, w końcu jeść też coś trzeba czasem :D
Gdy tylko wróciłam do akademika, zaczęła się Targowa tęsknota - zaczęłam żałować, że nie kupiłam więcej książek, że nie byłam dłużej, że nie lustrowałam dokładnie każdego stanowiska. Wiem już jednak, jak powinnam przygotować się na przyszłoroczne Targi :)
Serdecznie dziękuję Małej Mi za to spotkanie i chęć towarzyszenia mi :) Miałam wrażenie, że znamy się od dawna, chociaż dopiero co poznałyśmy się "na żywo"
I w sumie szkoda, że nie mamy żadnego wspólnego zdjęcia. Ale jeszcze nic straconego :D
Poniżej prezentuje swoje skromne zdobycze: