„Nawałnica mieczy” tom 1 „Stal i śnieg” to trzecia już odsłona kultowej „Pieśni Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina. Utrzymuje poziom i styl swoich poprzedniczek, jednak w mojej opinii części drugiej chyba jednak nie przebiła, chociaż ciężko to ocenić, mając przed sobą tak dobrze napisane i dopracowane pozycje.
(Patrząc z odleglejszej perspektywy i mając już dawno za sobą drugi tom "Nawałnicy mieczy" mogę stwierdzić, że obie części razem są zdecydowanie jak na razie najlepszą częścią serii)
Jaki świat zastajemy na początku powieści? Jak wygląda
sytuacja poszczególnych bohaterów?
Bran. Dla bezpieczeństwa rodu rozdzielił się ze swoim bratem
Rickonem i razem z wiernym
Hodorem, rodzeństwem Reedów oraz swym wilkorem
zmierza na północ w celu odnalezienia trójokiej wrony.
Jon. Podąża z armią dzikich w kierunku Muru. Zgodnie z
rozkazem Qhorin’a Półrękiego stara się
udowodnić, że naprawdę jest jednym z
nich, w głębi jednak wciąż pozostając bratem z Nocnej Straży i czekając tylko
na sposobność powrotu do Czarnego Zamku. Jednak czy rozkaz dowódcy obejmował
również zakochanie się w ognistowłosej Ygritte?
Catelyn. Pogrążona tradycyjnie w smutku, żałobie i rozpaczy.
Wszyscy, których kocha odchodzą z tego świata jeden po drugim. Obwinia się za
to, że swoimi działaniami rzuca swojemu synowi kłody pod nogi. Jednak Robb,
Król Północy, również ma dla swej rodzicielki pewną niespodziankę…
Davos. Cudem ocalały z Bitwy nad Czarnym Nurtem ląduje
najpierw na kawałku skały, którego Jaki los go czeka?
nawet nie można nazwać wyspą, a później w
lochu swojego ukochanego króla, za zbrodnię, której jeszcze nie zdążył do końca
zaplanować.
Daenerys. Matka Smoków odważnie gromadzi armię, aby odzyskać
królestwo, które prawnie się jej należy. Wciąż ma jednak w pamięci
przepowiednię Mirri Maz Duur i dwie z trzech zdrad, które ją jeszcze czekają.
Tyrion. Potwornie okaleczony w Bitwie nad Czarnym Nurtem,
wraca wreszcie do siebie i stara się na
nowo zbudować swą pozycję. Martwi się o
bezpieczeństwo ukochanej Shae, jednocześnie czyniąc sobie wyrzuty, że po raz
kolejny zakochał się w prostytutce. Marzy, by ojciec dał mu Casterly Rock,
jednak papa Lannister ma dla niego inny prezent.
Dodatkowo w „Nawałnicy mieczy” możemy śledzić dwa nowe
wątki, których nie było w poprzednich częściach – Jaime’a Lannistera oraz
Samwella Tarly’ego.
Jaime. Królobójca. Uwolniony przez Catelyn Stark w celu
wymiany swojej osoby na jej córki, zakładniczki króla. Rusza do Królewskiej
Przystani z Brienne z Tarthu oraz swym kuzynem, Cleosem Freyem, pełniącym rolę
posła. Liczne przeszkody i trudności prowadzą ich w końcu niedokładnie tam,
gdzie mieli się pierwotnie znaleźć.
Sam. Brat z Nocnej Straży i przyjaciel Jona Snow. Atak Innych
zmusił czarnych braci do powrotu na
Mur, jednak nie wszystkim pisane jest tam
dotrzeć. Dzięki chłopcu, którego wszyscy uważają za tchórza zostaje odkryta
nowa broń, która zabija Upiory równie skutecznie, jak ogień.
Nic nie wiemy natomiast o dalszych losach Theona Greyjoya.
Nie jest mi szczególnie smutno z tego powodu, a przypuszczam, że następna część
odkryje przed nami dotąd ukryte karty.
„Nawałnica mieczy” przynosi nam kilka nowych tajemnic.
Poznajemy z trzech źródeł pewną historię z przeszłości Eddarda Starka, która
nie jest tak do końca jasna i klarowna. Mamy wzmiankę o matce Jona Snow oraz
wyjaśnienie, jak to dokładnie było z zabójstwem Szalonego Króla. Rozwija się
wątek Innych – skromnie, bo skromnie, ale zaczynają powoli odgrywać ważną rolę
w świece Westeros. Pojawia się kilka niespodzianek i zwrotów akcji, które są
ważne dla przyszłości bohaterów.
Co mi się podobało? Para Jon Snow – Ygritte i kultowe już
„Nic nie wiesz, Jonie Snow”. Można by było niemal urządzić konkurs na
policzenie, ile razy w całej powieści padają te słowa. Miło się czytało o Jonie
w nowej odsłonie i z niecierpliwością będę czekać na to, jak potoczą się dalsze
jego losy. Para Jaime-Brienne również zdobyła moją sympatię. Królobójca nie
pojawiał się we wcześniejszych tomach zbyt często, a tutaj dostał swoje własne rozdziały, który przyjemnie się czytało. Szczerze kibicuję temu, żeby w przyszłości
wokół tej pary zaznaczył się jakiś skromny wątek miłosny.
Bez zmian pozostaje moje uwielbienie dla Aryi. Słabo rozwija
się historia Tyriona. Z wyjątkiem jednego ważnego wydarzenia, w życiu tej
postaci nie ma żadnych gwałtowniejszych przeżyć. Podobnie jest z Sansą, jednak
jak już wspominałam w poprzedniej recenzji, polubiłam ją i lubię oglądać świat
jej oczami – nawet jeśli jest to wyłącznie opis uczty.
Mój stosunek do całego cyklu pozostaje ten sam. Pan Martin
nie zmienił nagle stylu i wszystko wciąż jest bardzo szczegółowo opisane – do
tego stopnia, że za każdym razem, gdy bohaterowie jedzą, ja również robię się
głodna. Można powiedzieć, że ten cykl sprzyja tyciu. Świadczy to jednak również
o kunszcie pisarskim – opisany świat może być prawdziwy, mimo iż dużo jest w
nim zapomnianej przez wielu magii. Bohaterowie nie są sztuczni, każdy z nich
jest inny, każdy wnosi inną prawdę, inne uczucia, popełnia własne błędy. Nie ma
postaci idealnie dobrych, ani całkowicie złych, no może z wyjątkiem Innych, o
których tak naprawdę wciąż niewiele wiadomo.
Łatwo jest pogrążyć się w świecie Westeros, dlatego z
niecierpliwością czekam, aż będę mogła rozpocząć następną część. Wiele wątków
już na tym etapie różni się od tego, co przedstawiono w serialu, dlatego nawet
jeśli ktoś śledzi go z napięciem, książkę również przeczytać powinien, a
dostanie nowe przygody i lepsze spojrzenie
na sytuację poszczególnych bohaterów.
Moja ocena: 10/10
Mam nadzieję, że uda mi się w końcu przeczytać książki Martina, bo serial zachwyca. Ach, ta moja ukochana Daenerys i wspaniały Tyrion. :)
OdpowiedzUsuńTom trzeci to, jak na razie, moja ulubiona część sagi. Oba jego tomy były wspaniałe i pomimo obszerności tekstu przeczytałam je bardzo szybko, ale muszę przyznać, że to Krew i Złoto bardziej mną wstrząsnęło niż Stal i Śnieg. Ciekawa więc jestem jak ocenisz ten tom ;)
OdpowiedzUsuńMuszę szybko przeczytać tę książkę, bo powoli zapominam co się działo w 1 i 2 tomie :P
OdpowiedzUsuń