piątek, 14 listopada 2014

The Series Friday 1# : Kiera Cass - The Selection (part 1)





Witajcie, Gołąbki!



Przychodzę dzisiaj do Was z nowym cyklem recenzenckim, w którym mówić Wam będę o przeczytanych przeze mnie ostatnio seriach, które warto polecić, które były świetne, dobre, zwyczajne lub po prostu słabe. Na pierwszy ogień zamierzam wziąć serię Kiery Cass, która ostatnio cieszy nasze oko pięknymi okładkami ze stron blogów i półek księgarni.



„The Selection” teoretycznie jest trylogią, ale autorka chyba zmieniła zdanie co do ogólnej koncepcji tej historii, bo słyszałam, że w przyszłym roku ma się pojawić część czwarta. Jak będzie, zobaczymy, ale ja już teraz mogę powiedzieć, że zupełnie nie mam nic przeciwko temu :)



Przenosimy się w przyszłość. Świat przetrwał już III wojnę światową i uszedł cało z IV. Stany Zjednoczone upadły, miały swoje przygody z Chinami i dzięki pewnemu osobnikowi Gregory’emu Illei przekształciły się w nowe państwo, które pan Illea skromnie nazwał swoim nazwiskiem i został jego królem, zmieniając ustrój na monarchię, a społeczeństwo dzieląc na 8 kast.
Poziom życia maleje wraz z wzrostem numeru kasty, tak więc Jedynkami jest rodzina królewska, a Ósemkami bezdomni i żebracy.

Żeby było sprawiedliwie i symbolicznie oraz ku zadowoleniu ludzi, król wymyślił, że każda kolejna królowa powinna pochodzić z ludu. Tak powstały Eliminacje.

Gdy książę Illei kończy 19 lat, każda dziewczyna w odpowiednim wieku może złożyć aplikację, aby mieć szansę zostać jego żoną. Spośród wszystkich losowane jest 35 dziewcząt, które następnie przybywają do pałacu, aby książę mógł je poznać. Młode kobiety uczone są tego, co powinna umieć księżniczka i przyszła królowa, wypełniają stawiane przed nimi zadania i spędzają czas z księciem.
Następca tronu eliminuje te, z którymi nie znalazł wspólnego języka lub które w jakiś sposób złamały regulamin, aż wreszcie pozostaje finałowa szóstka – Elita – a następnie trójka, w której znajduje się przyszła żona księcia i następna królowa Illei.

Z kolei młodzi mężczyźni przechodzą Pobór – są losowani do służby w wojsku i, albo stają się strażnikami króla (co jest świetnym wyjściem, bo numer ich kasty magicznie winduje do liczby 2), albo wysyłani za granicę na front (co jest wyjściem nieco gorszym, gdyż zazwyczaj na tym froncie umierają).



W części pierwszej poznajemy naszą protagonistkę – Americę – która jest Piątką. Numer pięć to kasta artystów, tak więc i nasza bohaterka udziela się jako muzyk, podbijając tym dochody rodziny. I w zasadzie jest nawet całkiem szczęśliwa – robi, to co lubi i ma chłopaka. O którym nikt nic nie wie. Bo ów chłopak, przystojny Aspen, jest Szóstką, czyli stoi niżej w hierarchii społecznej i świat niekoniecznie zaakceptuje ich związek.

Maxon, obecny następca tronu, jest właśnie w wieku rozpłodowym  osiąga odpowiedni wiek, aby wybrać sobie księżniczkę. W związku z tym w całym kraju następuje szał składania aplikacji przez młode dziewczęta, z których zostanie wybrana przyszła królowa. America jest akurat w idealnym wieku, aby wziąć udział w Eliminacjach, jednak ma gdzieś naszego księcia. Inni jednak (włącznie z jej własnym chłopakiem) uważają, że to wielka szansa i nakłaniają dziewczynę do złożenia aplikacji. Jak można się było spodziewać, America zostaje wybrana do grona 35 kandydatek, które udadzą się do pałacu, aby zdobyć miłość księcia i nowe sukienki.

Pierwszy tom serii opowiada o początkowym etapie Eliminacji i tym, jak America radziła sobie w pałacu. Aspen z nią zerwał, zanim wyjechała, bo ośmieliła się fundnąć mu kolację, więc to nowe życie jest dla niej swojego rodzaju ucieczką. Dziewczyna proponuje księciu Maxonowi bardzo korzystny układ, dzięki któremu rodzi się między nimi przyjaźń.

Mamy też od czasu do czasu ataki buntowników – z Północy i z Południa (coś nie ma zbyt wielu przyjaciół ten obecny król). Jedni są bardzo agresywni i żądni krwi, drudzy natomiast wynoszą coś z pałacu od czasu do czasu. Ja jednak przez całą powieść nie mogłam się zorientować, którzy są którzy. I nie wiem, czy była to wina mojej biednej mózgownicy, tłumaczenia, czy po prostu autorka też się nie mogła zdecydować.



Druga część serii rozpoczyna się mniej więcej wtedy, gdy w pałacu zostaje tylko 6 dziewczyn, czyli właśnie tytułowa Elita. Jak można się spodziewać nasza główna bohaterka jest wśród szczęśliwej szóstki. Co więcej – w pałacu jest też jej były niedoszły, Aspen. I nie, nie trafił tam jako zabłąkany kandydat na księżniczkę, a po prostu przeszedł Pobór i trafiła mu się służba w pałacu. Szczęściarz. Aspen próbuje odnowić swój związek z Americą i jest zazdrosny o księcia Maxona. Książę Maxon nie ukrywa, że chętnie widziałby Americę u swego boku i nic nie wie o Aspenie. A America sama nie wie, czego chce, bo tutaj ma Aspena, który jest dla niej symbolem bezpieczeństwa, a z drugiej strony jest Maxon, który zachowuje się, jakby ją kochał, ale w sumie to jej tego nie powiedział i śmie się spoufalać z innymi dziewczynami z Elity, więc pewnie jej nie kocha.
Nasza protagonistka buja się niczym wahadełko od jednego pana do drugiego. A tymczasem nasila się problem buntowników, robi się troszkę niebezpiecznie i pojawia się pewna brutalna scena, którą czytałam z otwartą buzią, bo nie spodziewałam się tego w tej książce.



W trzeciej części jesteśmy coraz bliżej końca Eliminacji. America w zasadzie już wie, że to Maxona kocha, boi się jednak wyznać księciu swoje uczucia, bo co, jeśli złamie jej serce i wybierze inną? No i jest jeszcze ten nieszczęsny Aspen, który wciąż w jej życiu odgrywa ważną rolę. Dziewczyn jest już mniej, stosunki między nimi bardzo się zmieniły, dopiero teraz czuć prawdziwą rywalizację. Ojciec Maxona – pan król – nie cierpi naszej Americi i stara się jej utrudniać życie. Wątek buntowników rozwija się jeszcze bardziej, poznajemy motywy ich działania. Nasze pałacowe reality show pt. „Książę szuka żony” powoli zbliża się do końca. 




RYWALKI – zdecydowanie najlepsza część serii. Dobry, wciągający kawał lektury zapowiadający kolejną świetną antyutopię. 


 
ELITA – coś się niedobrego tutaj porobiło. Odkąd w pałacu pojawił się jej były, nasza główna bohaterka zaczęła świrować i gdzieś zgubiła zdrowy rozsądek. Raz chce być z księciem Maxonem, by chwilę później chcieć wrócić do Aspena. Jej zachowanie potrafiło być strasznie irytujące, zwłaszcza kiedy wątpiła w uczucia Maxona, który powtarzał jej, że chętnie ją poślubi, jeśli tylko będzie wiedział, że ona też tego chce. To miotanie się Americi i tak nie było aż tak wielkie, jak się spodziewałam po innych recenzjach. Chociaż czasami miałam ochotę wywracać oczami i robić głupie miny. W zasadzie miałam wrażenie, że Maxon jest tam jedyną rozsądną osobą. Chciał być z Americą, ale że ta kręciła na niego nosem, to próbował poznać też inne dziewczyny – w końcu jakąś księżniczkę wybrać musiał.
Nie chcę jednak źle oceniać naszej bohaterki, bo mam nawet wytłumaczenie dla jej zachowania. Za dużo psychiatrii i psychologii na studiach. Rozumiem ją. I troszkę mnie to martwi. Ale, ale… lekturze towarzyszyły też inne emocje – zwłaszcza w związku z ową sceną, o której wspomniałam wyżej i  którą czytałam z otwartą buzią. To było strasznie, strasznie niespodziewane.

JEDYNA – tę część umieściłabym w rankingu fajności pomiędzy dwiema poprzednimi. Była zdecydowanie lepsza niż „Elita”, ale nie tak świetna jak „Rywalki”. Podobało mi się to, co narodziło się pomiędzy dziewczynami. Zakończenie – trochę bajkowe – ale mnie jak najbardziej odpowiadało. 




Nie mam pojęcia, co takiego ma w sobie ta seria, ale uwielbiam ją. Chciałam poczytać coś lekkiego, fajnego, przy czym będę się dobrze bawiła i zniknęłam na tydzień w Illei. Przeczytałam w tym czasie wszystkie trzy części powieści plus opowiadania „The Prince” i „The Guard”, które w tym miesiącu zagoszczą w Polsce w tomiku zatytułowanym „Książę i Gwardzista”.

Jestem świetnym dowodem na to, że książka wcale nie musi być idealna, żeby uwieść czytelnika.



 

 




Kiera Cass, Rywalki (The Selection), tom 1, Wydawnictwo Jaguar, 336 stron
Kiera Cass, Elita (The Elite), tom 2, Wydawnictwo Jaguar, 328 stron
Kiera Cass, Jedyna (The One), tom 3, Wydawnictwo Jaguar, 329 stron


Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 2,5 cm + 2 cm + 2,5 cm



11 komentarzy:

  1. Mi się pierwsza część badzo podobała, ale "Elita" już niestety nie... Ale trzecią część mam w planach ;)
    http://pasion-libros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację. Jeśli wiesz czego oczekujesz od książki, musisz po prostu taką znaleźć i już. Ty chciałaś czegoś lekkiego i "Rywalki" jak najbardziej Ci odpowiadają (mnie zresztą też). :) Uśmiałam się na niektórych fragmentach. :D Bardzo fajnie opisujesz. Świetna seria postów, czekam na więcej. ;) Chciałam też spytać, czy nowelki o księciu i gwardziście Ci się podobały? Bo już mi ktoś mówił, że to nic nie wnosi i tylko strata pieniędzy i czasu. Co myślisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy, nie wiem, jak je ocenić - właśnie ze względu na to, że czytałam je po zapoznaniu się z serią. Rzeczywiście nie wnoszą prawie nic - bo Książę zaczyna się niedługo przed wydarzeniami z Rywalek, a Gwardzista obejmuje pewne wydarzenia z pałacu widziane oczami Aspena. Można sobie nimi uzupełnić serię, ale raczej nie nastawiałabym się na szczególny szał :-)

      Usuń
    2. W takim razie chyba sobie odpuszczę... Dziękuję za szczerą odpowiedź :)

      Usuń
  3. Chętnie bym którąś poczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładki są boskie i dla nich samych chętnie bym te książki przygarnęła. Nie jestem przekonana co do samej historii, bo naczytałam się trochę niepochlebnych opinii, szczególnie o "Elicie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Elita" rzeczywiście jest najsłabsza. Ale myślę, że "Rywalki" jednak warto spróbować poznać, bo pierwsza część akurat pani Cass wyszła dobrze i mogła być wstępem do całkiem ciekawej serii :-)

      Usuń
  5. Chyba w wolnym czasie muszę się zapoznać z tą serią. Okładki bardzo zachęcają by sprawdzić co jest w środku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo wszystko uwielbiam tę trylogię/serię :) Całkowicie się z Tobą zgadzam, że "Rywalki" wyszły z tego najlepiej, chociaż "Jedyna" praktycznie dotrzymywałam im kroku. Tylko zakończenie trochę mnie zawiodło, liczyłam na coś lepszego. Co do "Elity" to fakty, były sceny, które naprawdę zaskakiwały, ale przez większość czasu mnie strasznie irytowała właśnie z powodu zachowania Ami (miałam ochotę zdzielić ją patelnię, żeby w końcu się obudziła :P).

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak na razie mam za sobą tylko pierwszą część, ale już niedługo zabieram się za drugą :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Każda osoba, którą spotkam poleca mi tą trylogię. Już się nie mogę doczekać kiedy trafią w moje ręce. Świetny blog! Zaprasza do mnie :))

    OdpowiedzUsuń