Mara Dyer budzi się pewnego dnia w szpitalu, podłączona do
złowrogo wyglądającej aparatury, otoczona zatroskaną rodziną i czujnymi
pielęgniarkami . Nie pamięta, co się stało i dlaczego. Okazuje się, że
dziewczyna jako jedyna wyszła cało z wypadku, w wyniku którego zawalił się
stary szpital psychiatryczny Tamerlane, grzebiąc pod gruzami jej przyjaciółki i
chłopaka. Tragiczne wydarzenia powodują u Mary rozwój zespołu stresu
pourazowego. Aby ułatwić jej powrót do zdrowia, cała rodzina przeprowadza się
do Miami. Nowy dom, nowa szkoła, nowi przyjaciele. Nowy początek.
W szkole Mara szybko nawiązuje przyjaźń z Jamie’m ,
uznawanym za szkolnego szaleńca. Jej postać zwraca uwagę nieco tajemniczego
Noaha z pięknym, ironicznym półuśmieszkiem nieschodzącym z ust, co niesie za sobą
wrogość jego byłej dziewczyny, Anny. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że
będzie to typowa historia licealnej miłości, ale…
Mara nie jest zwyczajną dziewczyną. Otaczają ją zjawiska
dziwne, tajemnicze. Szalone. Przerażające. Za Marą idzie śmierć.
Mara Dyer to wyjątkowa trylogia. Teraz, gdy jestem świeżo po
przeczytaniu całości, mam nieco inne spojrzenie na tę historię i jestem w niej
zakochana.
Pierwszą część czytałam dwa razy. Za pierwszym razem była
dla mnie o wiele bardziej wciągająca, drugi raz miał raczej charakter
przypomnienia. Mara Dyer oddziałuje na czytelnika najbardziej, gdy poznaje się
ją po raz pierwszy, gdy czytelnik jeszcze nie wie, czego się spodziewać i gubi
się w tym na wpół szalonym świecie.
Bo taki właśnie jest świat Mary. Szalony. Dziewczyna nie do
końca radzi sobie z odróżnianiem rzeczywistości od halucynacji, a co za tym
idzie, czytelnik też nigdy do końca nie wie, co zdarzyło się naprawdę, a co
było wytworem umęczonego umysłu głównej bohaterki. Dodatkowo autorka prowadzi narrację
w taki sposób, że owe momenty oderwania od rzeczywistości pojawiają się nagle i
bez ostrzeżenia, tak naturalnie, jakby były częścią normalnej historii, przez
co jeszcze mocniej uderzają w czytelnika. I mogą spowodować autentyczne ciarki.
Zwłaszcza pewien moment z korytarzem i wanną. Ten właśnie moment i to, co się
wtedy wydarzyło był moim ulubionym, gdy czytałam pierwszą część historii Mary
po raz pierwszy. Podczas drugiej sesji czytania najbardziej przeraziły mnie
aligatory. A konkretnie wyobrażanie sobie siebie w tamtej sytuacji. Brr.
To, czego brakowało mi w pierwszej części, to więcej
momentów szaleństwa, więcej halucynacji, więcej chwil przyprawiających o
ciarki. Więcej dziwności. Bo właśnie to jest najmocniejszą stroną tej książki.
Oraz nieprzewidywalność.
Autorka ma bardzo przyjemny, lekki, dojrzały styl pisania.
Jej bohaterowie nie są pozbawieni poczucia humoru – często ironicznego – dzięki
czemu książka nie tylko trzyma w napięciu i powoduje ciarki, ale też dostarcza
okazji do śmiechu.
Nie bardzo wiem, jak powinnam opisać główną bohaterkę. Mara
jest zwyczajną dziewczyną, której świat z szybkością światła wali się nagle na
głowę (momentami całkiem dosłownie). Główny bohater męski tej historii – Noah
Shaw – w pewien sposób przypomina wielu innych protagonistów z powieści dla
młodzieży. Jest tajemniczy, przystojny, pewny siebie, zabawny. Jednak im
bardziej go poznajemy, tym bardziej nas zaskakuje. Nie sposób przewidzieć, jak
się zachowa lub co w danej chwili powie. Nie jest płytkim przystojniaczkiem z
romansów dla nastolatek.
Pierwsza część Mary Dyer jest swoistym preludium do całej
historii. Całkiem spokojnym, lekkim i normalnym w porównaniu z tym, co dzieje
się w pozostałych powieściach. Przypomina wiele innych powieści dla nastolatek,
jednak jest o wiele bardziej złożona. Rządzą nią zupełnie inne prawa i potrafi
przyprawić o ciarki. Jest nieprzewidywalna i kończy się cliffhangerem, który
sprawia, że ma się ochotę sięgnąć od razu po drugą część.
„Mara Dyer. Tajemnica” to cisza przed burzą.
MARA DYER
1.Tajemnica II 2.Przemiana II 3.Zemsta
Michelle Hodkin, Mara Dyer.Tajemnica (The Unbecoming of Mara Dyer), tom 1, YA!, 412 stron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz