Świat, w którym żyje Mare jest podzielony według krwi.
Ludzie z krwią koloru srebra – Srebrni – są rasą panów. To
oni sprawują rządy i gromadzą bogactwa, mają piękne domy i grono sług. A także pewne specjalne zdolności. Mogą
panować nad płomieniami, wodą, żelazem, naturą, umysłem… Jest tego cały
wachlarz i w zasadzie tylko to czyni ich tak wyjątkowymi. Wydają się być
kolejnym szczeblem na drabinie ewolucji.
Ludki z krwią zwyczajnego koloru – Czerwoni – są tymi,
którzy służą. Podlegają licznym ograniczeniom, zazwyczaj cierpią głód i biedę,
żyją w strachu i poniżeniu. Jeśli do ukończenia pewnego wieku nie znajdą sobie
pracy, zostają zmuszeni do służby wojskowej i giną gdzieś na froncie, z dala od
rodziny w bezsensownej wojnie Srebrnych.
Mare wie, że to właśnie wojsko jest jej przyszłością. Nie ma
pracy, nie uczy się u żadnego rzemieślnika, nie jest tak utalentowana, jak jej
młodsza siostra. Jedyne, co potrafi robić dobrze, to okradać innych. I w
zasadzie pogodziła się już ze swym ciężkim losem, jednak gdy Kilorn, jej
najlepszy przyjaciel, nagle traci pracę i jemu też zaczyna grozić widmo wojny,
postanawia zawalczyć o inną przyszłość.
Lepsza przyszłość drogo kosztuje i Mare prawie traci nadzieję
na ratunek dla Kilorna. Mimo to postanawia spróbować i nocą zaczyna okradać
klientów pewnej pobliskiej gospody. Pieniędzy nie ma dużo, bo klienci to
Czerwoni, a Czerwoni z reguły są biedni i Mare wcale nie czuje się dobrze z
tym, co robi. W pewnym momencie zostaje przyłapana przez pewnego młodzieńca
przedstawiającego się imieniem Cal, który zamiast zgłosić jej występek władzom, postanawia
uciąć sobie z nią pogawędkę o zatrudnieniu i niesprawiedliwości życia.
Trochę później nasza bohaterka dostaje pracę służącej na
dworze króla i sama nie może uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Jest
przekonana, że to Cal wstawił się za nią i pragnie go odszukać, aby mu
podziękować. I wszystko byłoby w końcu pięknie i ładnie, gdyby nie pewne
wypadki związane z wyborem królewskiej narzeczonej i zderzeniem z polem
siłowym, które wywracają życie Mare do góry nogami.
Dziewczyna musi stać się kimś, kim nigdy nie chciała być i
przebywać wśród ludzi, którzy są jej wrogami. Jeden fałszywy krok, jedno małe
potknięcie, a zemsta Srebrnej królowej nie ominie żadnej bliskiej jej osoby.
Przyszłość Mare okazuje się jeszcze bardziej niepewna,
zabarwiona czerwonym świtem i pełna… błyskawic.
Gdy pierwszy raz zobaczyłam „Czerwoną królową” na żywo,
byłam pod ogromnym wrażeniem tego, jak pięknie została wydana ta książka.
Stwierdziłam, że koniecznie muszę mieć ją na półce i na pewno kiedyś będę
miała, bo na razie posiadam tylko wersję elektroniczną.
Samą historię można w zasadzie pochłonąć na jednym wdechu.
Ciągle coś się dzieje, nie wiadomo, jak to wszystko się skończy, można mieć
pewne przypuszczenia , ale potem i tak okazuje się, że dzieje się zupełnie
inaczej. Nieprzewidywalność i niepewność to ogromne plusy tej powieści.
Jeśli ktoś miał już do czynienia z serią „Selekcja” Kiery
Cass, może na początku dostrzec pewne podobieństwa. Jest biedna dziewczyna z
ludu, która nagle dostaje się do pałacu, jest przystojny następca tronu, jest
para królewska, która nienawidzi głównej bohaterki, są rywalki, które też za
nią nie przepadają, a nawet „konkurs” o rękę księcia i rebelianci, chcący obalić
rząd.
Niby podobnie, ale jednak „Czerwona Królowa” to zupełnie
inna bajka i tylko na początku dostrzegałam te podobieństwa. Przede wszystkim
została świetnie napisana i dopracowana w każdym szczególe. Pod względem
stylistycznym bije „Selekcję” na głowę. W kategorii „bohaterowie” również.
Nie znajdziemy tutaj czarno-białych postaci. Każdy ma jakieś
grzeszki na sumieniu, każdy może niespodziewanie okazać się pomocny. No dobra,
może nie królowa. Chociaż… Przedstawiona jest trochę jak Zła Królowa, jednak
jeśli przyjrzeć się jej bliżej, można dostrzec, że kocha swojego syna i wcale
nie zachowuje się inaczej, jak wiele innych kobiet żyjących na dworach w
świecie rzeczywistym. To, co robi nie jest specjalnie szokujące, jeśli
przypomnimy sobie, co potrafiły wyprawiać kobiety, aby zdobyć władzę.
Mare natomiast to bardzo fajna osóbka. Zdecydowanie zdobyła
moją sympatię. Jest… z jednej strony bardzo zwyczajna, a z drugiej taka
niezwykła. Każda z nas mogłaby się z nią utożsamić, bo została tak wykreowana,
że z całym swoim charakterem jest bardzo ludzka. Potrafi wykazać się odwagą,
ale odczuwa też strach, smutek, ból i podejmuje złe decyzje. To nie jest
bohaterka ideał – to dziewczyna taka jak my.
Mamy pałac, mamy Kopciuszka i Złą Królową, jest książę, a w
zasadzie dwóch książąt, jest przyjaciel z ludu – musi więc być trójkąt miłosny.
Albo czworokąt. Otóż sprawa wcale nie jest taka prosta.
[spoiler] Są trzy osoby, między którymi widać wyraźnie
napięcie, jednak tak naprawdę tylko jedna kocha, więc nie można tego nazwać
trójkątem [koniec spoilera].
Wbrew pozorom główny wątek „Czerwonej Królowej” to wcale nie miłosna
historia na bazie Kopciuszka. Główny wątek to walka pomiędzy Czerwonymi i
Srebrnymi, to pojawienie się buntowników – Czerwonej Gwardii – którzy chcą
podnieść swoją rasę z klęczek i obalić niesprawiedliwe rządy tych, którzy są
uważani za bogów.
Mogłabym tę książkę zrecenzować i streścić jednym zdaniem,
zamiast pisać długie poematy.
„Każdy może zdradzić każdego”.
I tyle. Tyle by wystarczyło.
Nie ufajcie nikomu.
PS: Mam wrażenie, że ta recenzja zawiera wszystko, oprócz
najważniejszego zdania – „Tak, bardzo mi się podobało”.
CZERWONA KRÓLOWA
1.Czerwona Królowa Il 2.Glass Sword II 3.?
Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz